Refleksja nad zimnem

Dla wielu osób zima i jesień są porami trudnymi i wymagającymi, ale ja już się do nich nie zaliczam. Jak tego dokonałam?

Jeszcze kilka lat temu zima była dla mnie porą konieczną do przeżycia, ale ani trochę lubianą. Z jakim zdziwieniem słuchałam narzekań koleżanki, która latem rozpaczała nad upałem i z utęsknieniem opowiadała o chłodzie, mrozie, śniegu i zimowej, kocykowej atmosferze. Mimo tego, że ja również lubię klimat kocyka i książki, bo czytam i piszę nieomal nałogowo, to jednak ciepło słoneczne od zawsze oddziaływało na mnie lepiej, zachęcając po prostu do życia.

Dla wielu osób zima i jesień są porami trudnymi i wymagającymi, ale ja już się do nich nie zaliczam. Jak tego dokonałam? Pewne wydarzenia z życia skłoniły mnie do tego, aby zacząć brać zimne prysznice. Właśnie zimą. Pracując równocześnie w chłodnej kamienicy, której w żaden sposób nie dało się dogrzać. Pomyślałam, że albo się jakoś nauczę obcować z tym przerażającym dla mojego ciała zimnem, albo zamarznę. A trzeba wiedzieć, że ciągle zimne stopy, dłonie to nie wszystko – krew krąży wolniej, umysł słabo pracuje, ciężko jest utrzymać koncentrację. I choć starałam się jak mogłam, ćwiczyłam i odżywiałam się zdrowo – coś ciągle było nie tak.

fot. Kelly Sikkema, CC0

fot. Kelly Sikkema, CC0

Zimne prysznice rozpoczęłam pewnego styczniowego dnia i już po dwóch tygodniach takich praktyk każdego ranka – moje ciało budziło się do życia. Tego nie da się opisać, trzeba doświadczyć. Wynika to z procesów biochemicznych w organizmie – pobudzały układ limfatyczny, krwionośny, a te dotleniają, oczyszczają i witalizują. Od tamtego czasu atmosfera zimy: mróz, śnieg, lód… Kojarzą mi się ze specyficznym stanem umysłu i ciała, jakich wtedy doświadczyłam: lekkość, płynność, rześkość. Mój umysł wreszcie odżył, ciało odetchnęło głęboko. Ta wodna terapia poprowadziła mnie dalej i zaczęłam jeść surowe pokarmy – owoce, warzywa, pestki, orzechy. Znów dałam ciału powód do regeneracji na wielu poziomach i choć tysiące osób mówi, że takie diety nie nadają się do robienia w zimę, mi właśnie zima się z nimi kojarzy.

Z perspektywy czasu te proste praktyki sprawiły, że raz na zawsze przestałam myśleć o zimie ze smutkiem. Nie męczy mnie chroniczne odczucie zimna w ciele i wiem, jak przywrócić się do życia, kiedy wpadam w gorszą kondycję. Zimowa pora może być wbrew pozorom dobra na takie działania, bo wiosną i latem jesteśmy stymulowani tak wieloma bodźcami i zadaniami, a kreatywność wskakuje na kolejne poziomy, że nikt nie myśli o tym, by zatrzymać się na chwilę i zadbać o swoje zdrowie, samopoczucie, oczyszczenie ciała. Są na to także inne metody, które w bardzo przyjemny i przystępny sposób opisuje Nina Czarnecka w zdobywającej coraz większą popularność książce Ciepło. To zbiór porad o tym, jak dbać o siebie jesienią i zimą, aby nie utracić wewnętrznego ognia. Wprawdzie moje sposoby na to są dość kontrowersyjne, ale Ciepło czytałam z równym oddaniem i z ręką na sercu polecam wszystkim, pragnącym przyjrzeć się zimie z głębszej perspektywy.

Martyna Borowska

Martyna Borowska

Pasjonatka pisarstwa, filozofii wschodniej, hermetyzmu i mentalnej transgresji.

Otwiera słowem drzwi percepcji na alslowia.pl.

Komentarze