Kiedy kwitną bzy

Gdy byłam dzieckiem dorośli często pytali: o czym marzysz? Powtarzałam swoje marzenia trochę jak mantrę i to powtarzanie było miłe, ale dawało poczucie odległości. Że to się stanie kiedyś. Nie teraz.

Kiedy kwitną bzy, zdobiąc murawy fioletowymi lub białymi pęczkami, zaczynam marzyć. Marzę o wszystkim, czego pragnęłam w dzieciństwie i młodości. Marzę o tym, czego pragnę teraz. Kiedy kwitnie bez przypominam sobie, że marzenia są w porządku. I jeśli dążyć do nich, wyciągać ku nim rękę – to właśnie teraz. Kiedy kwitnie bez.

Gdy byłam dzieckiem dorośli często pytali: o czym marzysz? Powtarzałam swoje marzenia trochę jak mantrę i to powtarzanie było miłe, ale dawało poczucie odległości. Że to się stanie kiedyś. Nie teraz. Dlaczego właściwie? Może moje marzenia były takie wyjątkowe, takie wielkie, że nie dało się ich pomieścić w ciele i doświadczeniach małej dziewczynki. Może potrzeba do nich było zebrać inne umiejętności po drodze. Otworzyć się na to, by te marzenia rozkwitły jak kwiaty i pokazały swoje drugie dno, trzecie i czwarte. A co jeśli w ogóle to dzięki marzeniom się rozwijamy, wzrastamy i uczymy czegoś nowego? Bez marzeń stalibyśmy w miejscu, w zastoju i czekali na zbawienie. W martwym punkcie.

fot. Armand Khoury, CC0

fot. Armand Khoury, CC0

Bywa, że marzenia są tylko w naszej głowie i wtedy faktycznie usychają. Jakby bzy nie dostały słońca też by nie zakwitły. Ani wody, ani oczu patrzących na nie z zachwytem. Tak samo jest z marzeniami – uczę się tego tej wiosny. Muszę wystawić je na słońce, podlewać i jeszcze pokazać innym, by mogły się wdzięczyć i rozrastać, a może łączyć z marzeniami innych osób...

Jak wiele nas łączy – poprzez marzenia? Jak wiele Cię łączy z przyjaciółmi, rodziną, nieznajomymi – poprzez wasze marzenia? Bardzo interesujące pytania, ale lepsze będzie takie: czy jesteś w stanie opowiedzieć komuś o marzeniach? Czy ktoś nadal cię o nie pyta? A ty bliskich? Kiedy kwitną bzy dobrze jest rozmawiać o marzeniach. Dawać im przestrzeń do wzrostu, do rozkwitu. Spojrzeć na siebie nawzajem przez pryzmat istot, które marzą. I tak! Za każdym razem, gdy marzą, mówią o tym i oddychają spełnieniem, za każdym razem kwitnie kolejny lilak i odurza swym aromatem.

Jednak zaopiekować się kwitnącym bzem jest łatwo, ale niekiedy trzeba też zadbać o młodą sadzonkę, która jeszcze nie kwitnie. Marzenia są o tym, by pozwolić sobie zasadzić własny krzew i oddać hołd jego korzeniom, by potem wdychać ten piękny zapach, sycić się drobnym kwieciem wśród zielonkawych liści. Marzenia są nie tylko o kwiatach – to też stabilny pień, gałęzie podtrzymujące pachnące pęki, to korzenie z wdzięcznością i zaufaniem zanurzone w ziemi.

Kiedy kwitną bzy, jestem jednym z nich. Spełnionym marzeniem. Tą, która marzy. I wiem, że nie jestem tu sama! Kwiatów jest wszak całe mnóstwo.

Martyna Borowska

Martyna Borowska

Pasjonatka pisarstwa, filozofii wschodniej, hermetyzmu i mentalnej transgresji.

Otwiera słowem drzwi percepcji na alslowia.pl.

Komentarze