Paradoksy granic

Jednak nie tak dobrze. Nie w pełni. Coś bowiem gryzie w boku, coś przeszkadza w tej całej społecznej sytuacji. Coś, a raczej ktoś, a nawet wiele osób - uwierają moją polskość, moje polskie sumienie.

Choć to nieprawdopodobne – już minął miesiąc odkąd rozpoczęła się wojna u naszych wschodnich sąsiadów. Ukraina od miesiąca odpiera rosyjskie ataki, a Polska przyjmuje uchodźczynie – bo w sporej mierze to kobiety i dzieci – z otwartymi ramionami i granicami. Sytuacja napawa ciepłem i dobrem pomimo tego, że zrodziła się z tragizmu wojny. Zbliżyła do siebie dwa słowiańskie plemiona, dwa ludy o podobnych językach i poniekąd osobowościach. Naturalnym dla Polaków okazało się swobodne przyjmowanie uciekinierów przed wojną i troska o ich byt na naszych ziemiach. Bardzo mnie to cieszy. Sumienie wrażliwej pisarki czuje się dobrze.

Ale zaraz dostrzega zgrzyt. Jednak nie tak dobrze. Nie w pełni. Coś bowiem gryzie w boku, coś przeszkadza w tej całej społecznej sytuacji. Coś, a raczej ktoś, a nawet wiele osób – uwierają moją polskość, moje polskie sumienie. I nagle z podziwu dla rodaków przejmuje nade mną władzę wstyd i niezrozumienie. Mam ochotę zamknąć oczy, zaciskam pięści, oddycham szybciej. Dlaczego, Polsko, jesteś nietolerancyjna?

Podziwiam Twoją gościnność. Wyciąganie ręki do współplemieńców. Podziwiam szereg zorganizowanych akcji pomocowych dla Ukrainy i dziękuję rządowi, że w tym po prostu nie przeszkadza. Ale nie rozumiem i płaczę nad tym krwawiącym kawałkiem naszych granic nieco dalej od Ukrainy – w stronę Białorusi. Tam przecież od sierpnia zeszłego roku zsyłani byli ludzie z Syrii, Iraku, Jemenu, Libanu, Afganistanu i wielu innych krajów ogarniętych od dawna wojnami; uchodźców ze swoich uchodźczych obozów, bo nie mieli tam godnych warunków życia i rozwoju.

fot. Markus Spiske, CC0

fot. Markus Spiske, CC0

I nieważne w tej chwili, czego mogli szukać w Europie, dlaczego podjęli takie ryzyko, albo na co naprawdę liczyli. Liczy się teraz to, że od lata, przez całą jesień i zimę, aż do teraz w lasach na granicy polsko-białoruskiej przebywają ludzie. Jak donosi Grupa Granica, patrolująca sytuację od początku, przez jakiś czas uchodźcy przebywali w białoruskim magazynie, a teraz znów są z niego wyganiani do lasów i wypychani na polską granicę. Przez którą oczywiście nie są przepuszczani.

Ta okrutna gra ludźmi trwa już na tyle długo, że nawet alternatywne źródła informacji się do tego przyzwyczaiły. Myślisz, że da się do tego przyzwyczaić? Sama wojna w Ukrainie już stała się czymś, przy czym możesz w miarę spokojnie iść do pracy czy obierać ziemniaki, prawda? Początkowo myśleliśmy o wydarzeniach, rozważaliśmy rozmaite scenariusze, a teraz czytamy podstawowe wiadomości lub raport dzienny i idziemy spać.

Czy człowiek naprawdę tak łatwo przyzwyczaja się do okrucieństwa? Tak. I powinno nas to martwić. Może pozostawieni samym sobie uchodźcy na granicy polsko-białoruskiej też się trochę przyzwyczaili do swojego położenia. Grunt, że żyją, cóż tam zimny las, brak jedzenia i wody, grunt, że oddycham…

Życzę nam wszystkim, by to, że oddychamy nigdy nam nie wystarczyło. Żyjemy w wieku świadomości, humanizmu, braterstwa i siostrzeństwa. Naszym ludzkim obowiązkiem jest dostrzec to i każdego dnia działać na rzecz poszerzania tych kręgów. Nie przyzwyczajaj się do braku tolerancji, tragizmu wojny i okupacji, bo może się w pewnym momencie okazać, że też znajdziesz się w takim położeniu… i przyzwyczaisz się.

Martyna Borowska

Martyna Borowska

Pasjonatka pisarstwa, filozofii wschodniej, hermetyzmu i mentalnej transgresji.

Otwiera słowem drzwi percepcji na alslowia.pl.

Komentarze