Filozofia w słoiku

Idea slow food zrodziła się z buntu przeciw śmieciowemu jedzeniu, przekładaniu ilości ponad jakość, życiu i jedzeniu w pośpiechu.

Dni stają się coraz krótsze, wieczory coraz chłodniejsze. Lato mija. Regały w ciemnej piwnicy uginają się pod ciężarem słoików. Swojskie dżemy, konfitury, przeciery, kompoty, kiszonki, wina i nalewki. Każdy znajdzie coś dla siebie. Mimo, że bez problemu możemy kupić truskawki w środku zimy, moda na domowe przetwory nie przemija, a może nawet coraz bardziej się je docenia.
Z czego to wynika?

Zapytałam koleżanki, czy jest sens robienia przetworów w XXI wieku. Bez wahania odpowiedziała, że warto.
„Robię co roku swój słynny sos pomidorowy, który potem ratuje mi życie, gdy przychodzi zima i pomidory już nie smakują pomidorami. W tym roku robiłam go nad ogniskiem, w takim kociołku, więc będzie mi zimą pachniało ogniskiem i latem.”

fot. Tentes, CC0

fot. Tentes, CC0

W cenie jest niezastąpiony smak lokalnych owoców i warzyw, które dojrzały na słońcu. Dla wielu specjały w słoikach są też kulinarnym pamiętnikiem, zawekowaną kroniką lata, pisaną zapachami i smakami. Myślę, że dla niektórych te smaki są też powrotem do czasów dzieciństwa. Kojarzą się z wizytami u babci, z domowym, rodzinnym ciepłem, tradycyjnymi świętami.

Można powiedzieć, że domowe przetwory są kwintesencją tego, co nazywamy slow food. Idea slow food zrodziła się, w opozycji do fast foodu, z buntu przeciw śmieciowemu jedzeniu, przekładaniu ilości ponad jakość, życiu i jedzeniu w pośpiechu. Z czasem ta prosta filozofia przerodziła w duży ruch społeczny – slow life, dotyczący wielu aspektów. Chodzi w nim o dążenie do lepszej jakości życia poprzez celebrowanie codziennych czynności, wykonywanie ich uważnie, unikanie bylejakości.

I dziś, choć wekujemy, to wekujemy z innych powodów niż robiły to nasze babcie. W czasach, w których żyjemy, w czasach żywności produkowanej masowo i łatwo dostępnej, robienie przetworów nie zawsze jest oszczędnością, szczególnie biorąc pod uwagę czas, który musimy na to poświęcić.
Coraz częściej też przygotowujemy słoiki z sentymentu, z miłości do lokalnych produktów, z troski o jakość. Tworzymy wyroby na specjalne okazje, bo najlepiej poczęstować gości domową nalewką i konfiturą własnej roboty.

Katarzyna Durajska

Katarzyna Durajska

Etnolożka, lokalna aktywista, copywriterka. Wierzy w odwagę, wrażliwość i siostrzeństwo. Kolekcjonuje filiżanki.

Komentarze