Żaba i kalesony

Moda jest fantastycznym zjawiskiem. Komunikatem kim jestem, kim chcę być, tajemnicą, luksusem, codziennością, zabawą. A tu taka ignorancja. Za chwilę do jaskini wrócimy, umażemy facjaty błotkiem i będziemy się targali za włosy.

Niejaki Sieradzki, uczestnik sławetnego projektu kryj-się-kto-może-bo-tu-szyją, zorganizował pokaz #mytrip tego co wymyślił, uszył i powiązał sznurkiem. Zjechali się wszyscy spece od mody, bo szumny występ zapowiedzieli, a tu stado zabiedzonych dziewcząt i chłopiąt przewaliło po wybiegu w czymś pt. za-darmo-nawet-nie-wezmę (ja nie wezmę, by jasność była). Wspomnianego Sieradzkiego i jego trip odsądzili od czci i wiary, bo się wielkiej mody przez ogromne M (jak to w kraju nad Wisłą) spodziewali i jazgot się niemożebny podniósł, co to za gnioty nam pociskają.
Ogólnie płacz i zgrzytanie zębów. No trip at all.

Dajcież chłopu święty spokój. Szału nie ma. I co z tego? Ktoś w to zainwestował, jak mniemam, badania rynku zrobił. Równie słabych lub jeszcze słabszych wypocin odzieżowych jest dookoła całe multum i nikt nie trąbi na alarm. Słabiznę było widać jak na dłoni, już w trakcie naszego lokalnego Projekt Run(a)way. Z pustego i Salomon nie naleje, więc o co larum? Po co uwagę sobie tym zaprzątać?

To trochę paradoks, bo nagle nasi spece od mody, rwą sz(m)aty, wyżalają się na portalach społecznościowych, ubolewają, lamentują. Zuchy! A, co! Stać ich na krytykę. Szkoda, że ich nie stać na lepsze ciuchy, kiedy pokazują się publice i lepszy gust, aby wyłapać słabiznę odzieżową gdzie indziej.

Na litość Boską, czegoście się spodziewali? Tłumy łażą na pokazy, filmują iphonami, mądrzą się w sieci, bzdury plotą, same się ubrać nie potrafią, równie zdolni co ten biedny Sieradzki, a na nim się wyżywają. Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem. A cóż on takiego pokazał, czego w polskiej modzie nie ma? To jest dokładnie to, co uwielbiają nasi domorośli kreatorzy trendów, tylko czasem w więcej woalu zawiną. Tu przynajmniej chłopak szczery jest. Kawa na ławę, moro, t-shirt, siatka i można na ryby iść. Pełno tego wszędzie jest. Czysta kwintesencja. Przyklasnąć powinni. Tak zupełnie by the way, gdyby to na jakieś zdrowe laski założył, toby lepiej było.

Od dawna mnie śmieszy dorabianie ideologii do tego, czego u nas nie ma i niestety jeszcze długo nie będzie. Tyle mówimy o modzie, trendach, stylu, dobrym smaku, a nadal w gumiakach na ściernisku. Tak sobie myślę, że ostatni bastion szyku i elegancji padł, paradoksalnie, w PRL. Gdzieś w okolicach Mody Polskiej i nieodżałowanej Jadwigi Grabowskiej. Ach, jak ja bym marzyła, aby ona w kogoś tą popielniczką, jak za starych, dobrych czasów, walnęła. Tylko by w powietrzu furczało. Bach, bach, bach!

Moda jest fantastycznym zjawiskiem. Komunikatem kim jestem, kim chcę być, tajemnicą, luksusem, codziennością, zabawą. A tu taka ignorancja. Za chwilę do jaskini wrócimy, umażemy facjaty błotkiem i będziemy się targali za włosy. Bo projektanci tacy zdolni, tylko lud ciemny i oni biedni nie mogą skrzydeł rozwinąć. Taką ciemnotę to proszę wciskać tym bardziej naiwnym. Jak to w staropolskim przysłowiu, złej tanecznicy przeszkodzi i rąbek u spódnicy.

Żaba i kalesony

Wyglądać ładnie to teraz wstyd. Trzeba wyglądać modnie. Tyle, że modnie jest u nas rozumiane strasznie płasko. Z perspektywy żaby. Żaba siedzi w dole, więc jak popatrzy do góry to widzi kawałek nogawki i czasami skrawek majtek, ogólnie za wiele nie widzi. Żaba zawsze w czołówce, bo się nie rozdwoi. Jest i piękna i mądra. Sama tak uważa i tego się trzyma. Mam dziką nadzieję, że ją jednak do jakiegoś odległego bajora odeślą. Bo ta żaba nam psuje reputację. Nie każdy jest żabą i siedzi w błotku.
Nie każdy przyklaskuje każdej tandecie jaką mu pseudoautorytety pokażą. Nie każdy pędzi na łeb na szyję do doktora usta na karpia pompować, nie każdy weźmie byle szmatę, bo darmo dali, nie każdy da sobie zrobić na łepetynie jajecznicę, nie każdy w kalesonach po mieście łazi. Nie każdy jest żabą.

Żyjemy w świecie paradoksów i wiem, że ogarnąć bywa trudno. Będę w miarę możliwości tłumaczyła. Biedny Sieradzki nie jest ani lepszy ani gorszy od wielu mu podobnych. Aby była jasność, nie wszyscy w jednym worze. Są i u nas rzeczy dobre, bardzo dobre nawet, ale toną gdzieś w tej przemądrzałej przaśności. Jak zawsze ani zachód, ani wschód. Ani stylowo, ani bogato. Ciągle na miedzy.

Cammelie

Cammelie

Pisze, bo lubi. Kiedy nie pisze, znaczy, że nie.

Prowadzi autorskiego bloga www.cammelie.com.

Komentarze