Polityka wobec warstw

Sztuka wysoka, sztuka ambitna, sztuka nieznana, sztuka awangardowa, ma do wyboru dwa wyjścia, łut szczęścia i stanie się sztuką sławną lub przerażający niebyt, nieistnienie, brak popytu, obojętność...

„Everything's political” lub może „Wszystkie […] sprawy, są to sprawy polityczne”. Oznacza to, że sztuka także zaliczana jest do tej sfery. Skin i Szymborska dobrze o tym wiedziały pisząc swoje teksty.

Polityka kulturalna to sposób, w jaki państwo wpływa na sfery artystyczne. Na przykład poprzez promocję różnych zjawisk czy instytucji. Często w grę wchodzą duże kwoty finansowania, dotacje, lub przeciwnie – ich brak.
W bardzo dobrej sytuacji są artyści niemieccy. Miasto Berlin wydaje rocznie więcej pieniędzy na sferę kultury niż całe państwo polskie. Słaby budżet kulturalny to nie tylko efekt tego, że Polska nie należy do bogatych krain. Także w sferze mentalności pozostawia wiele do życzenia.

Wystarczy zajrzeć do pierwszej lepszej dyskusji na ten temat w internecie, gdzie aż roi się od sformułowań, że dobra sztuka potrafi się sama utrzymać, albo do znudzenia powielane teksty o darmozjadach sztuki współczesnej. Bo „przecież nikt tego nie ogląda”.
Tacy ludzie są w błędzie. Pierwszym i podstawowym jest mniemanie, że „dobra sztuka powinna się sama utrzymać”. Gdyby ci ludzie wiedzieli w jakim stanie finansowym są kluczowe dla polskiej kultury instytucje, takie jak Filharmonia Narodowa czy większość muzeów. Zresztą ustawa o muzeach mówi wyraźnie, że instytucje te nie mogą czerpać zysków ze swojej działalności.

Tylko sztuka Cię nie oszuka by Paweł Jarodzki, Galeria Zachęta, CC BY-SA 3.0
Tylko sztuka cię nie oszuka, Paweł Jarodzki, Galeria Zachęta, CC BY-SA 3.0

Sztuka, nawet ta uznana i klasyczna jest zjawiskiem elitarnym i choć będąc w teatrach nie widziałam nigdy ani jednego miejsca wolnego, dość rzadkim na skalę kraju. Mam na myśli oczywiście znane teatry, podczas spektakli awangardowych nie jest aż tak dobrze. Tu sale wypełniają głównie powietrze i garstka fanów.

Co w takim razie z galeriami? Czy one też mają utrzymywać się same? Kto kupuje obrazy? Ile dziennie płócien sprzedaje się w takich miejscach? Znowu niewesoło, bo choć te sklepy ze sztuką mają możliwość i prawo zarabiać, w rzeczywistości najczęściej przynoszą właścicielom straty lub ledwo na siebie zarabiają.

Co zatem można zrobić? Żądać skupu płócien, tak jak górnicy żądają skupu węgla? Nie ma takiej możliwości. Sztuka, mimo iż dla tożsamości, umysłu i rozwoju społeczeństwa potrzebna, traktowana jest po macoszemu. Taki stan rzeczy obejmuje zarówno artystów, jak i instytucje promujące sferę sztuki.
Może to straszne, ale napiszę – sztuka wysoka, sztuka ambitna, sztuka nieznana, sztuka awangardowa, ma do wyboru dwa wyjścia, łut szczęścia i stanie się sztuką sławną lub przerażający niebyt, nieistnienie, brak popytu, obojętność, co ma miejsce w 90% przypadków. Przy czym przerażający zdaje się fakt, że jakość dzieł nie ma tu żadnego znaczenia.

Czy nadal jest to arystokracja ducha? Tak. Arystokracja po kulturalnej rewolucji. Sfery wyżyn poniżone i zmuszone odejść od sztalug po to, żeby zarabiać na życie pracą w branżach niezwiązanych albo z gracją spożywające chlebek z pasztetem w swoich małych pracowniach.
Truizmem są sformułowania o narodowej tożsamości, kulturowej odrębności i kształtowaniu ducha, bo każdy przyciśnięty do muru hejter w końcu przyzna rację, że nie samym chlebem człowiek żyje. A jednak…

Julia R. Ziółkowska

Julia R. Ziółkowska

Blogerka, youtuberka, poetka.

Komentarze