Pan płaci, pani płaci...

Od lat trzęsą się ze złości, słysząc o gażach aktorów, prezenterów czy sportowców. Jeśli ktoś dodatkowo sponsoruje tych ostatnich, to już w ogóle dostają piany na ustach.

Ilekroć w sieci ukaże się informacja dotycząca pomocy, której odpowiednie służby czy sam rząd udzielą wybranym obywatelom, natychmiast nad serwerami w całym naszym pięknym kraju najpierw zbierają się ciemne chmury, a potem zaczyna się gradobicie, walą pioruny, czasem trafi się nawet tornado. No bo jak to? Na jakiej podstawie ja (JA!) mam za to płacić?. Internauci oburzeni – to chyba jeden z najczęściej używanych nagłówków. Bo internauci w ogóle nader często się oburzają...

Zwykła gównoburza

Uwielbiam czytać komentarze. Czasami spojrzę tylko na tytuł artykułu i już wiem, że będzie dym. I w 99% przypadków faktycznie tak jest. Przy czym również w 99% przypadków jest to zwykła gównoburza. Sfrustrowany lud po prostu musi sobie pokrzyczeć, obojętnie z jakiego powodu. Tak jak kiedyś potrzebny był chleb i igrzyska, tak dziś wystarczy kontrowersyjna lub prowokacyjna treść. I jest zabawa!

Pan płaci, pani płaci..., fot. Paweł Szymczuk, CC0

fot. Paweł Szymczuk, CC0

Rozbijanie świnki

Weźmy chociażby takich taterników. Albo alpinistów czy himalaistów. Wiadomo, że od czasu do czasu podczas górskiej wyprawy coś pójdzie nie tak. Wiadomo też, że bez pomocy odpowiednich służb ludzie Ci prawdopodobnie sami by sobie nie poradzili. Z połamanymi nogami trudno byłoby im zejść nawet z Gubałówki, a co dopiero z cztero czy pięciotysięcznika. Tu jednak odzywają się głosy biednych pokrzywdzonych: No ale jak to? Po co tam włazili? Teraz ja (JA!) mam za to płacić? Po moim trupie!. Nie wiem, jak taki mały krzykacz wyliczył sobie, ile za to zapłaci. Czy z powodu całej tej akcji w górach musiał rozbić świnkę-skarbonkę? Nie miał na flaszkę? Nie starczyło mu do pierwszego? Jeśli tak, to nawet go rozumiem. Jeśli nie, to jest po prostu idiotą.

Z własnej kieszeni

Powyższy przykład jest oczywiście jednym z wielu. Internauci oburzają się również na akcje mniejszego kalibru. Od lat trzęsą się też ze złości, słysząc o gażach aktorów, prezenterów czy sportowców. Jeśli ktoś dodatkowo sponsoruje tych ostatnich, to już w ogóle dostają piany na ustach. A jak potem taki sportowiec czy cała drużyna jeszcze przegrają zawody, ujadaniu nie ma końca. No bo to przecież oni (ONI!), czyli ci komentujący, za to płacili! Z własnej, kurwa, kieszeni!

Za moje piniendze

Tak, ja (JA!) oczywiście również nie jestem wyjątkiem i też ponoszę niebotyczne koszty tych wszystkich wygłupów. Po kilku ostatnich akcjach ratowniczych w samych tylko polskich Tatrach z konta pobrało mi 38 PLN. To i tak mało, bo jak pomoc tego typu udzielana była za granicą, zawsze ściągało mi co najmniej dwie stówy. Jak jeden ze znanych prezenterów dostał kolejną podwyżkę, też musiałem dopłacić z własnej kieszeni – 88 PLN poszło. Na szczęście potem go zwolnili i dostałem zwrot, coś koło czterech dych. A sportowcy? Ooo! Do tych drani dokładam się praktycznie codziennie. Ostatnio moje dziecko musiało przez cały miesiąc jeść suchy chleb, bo się któremuś z nich ścigać zachciało. Panie, za moje (MOJE!) piniendze!

Marcin Jaskulski

Marcin Jaskulski

Warszawiak. Z wykształcenia ekonomista. Autor powieści i poradników, bloger, copywriter.

Strona internetowa
www.contenido.pl

Komentarze