Ikony stylu

Taka Rita Hayworth na przykład. Choćby zebrał najlepsze laski pod słońcem, ustawił je na barze i namówił na grupowy striptease, a weszłaby ona i zaczęła zdejmować tylko tę jedną jedyną rękawiczkę, jestem całkowicie pewna, że panny z baru nie uzbierałyby ani dolara napiwku.

Pisać o ikonach stylu to zadanie cokolwiek karkołomne. Bo to już było. Wiele razy. Naprawdę dużo. W mediach, czasopismach, na blogach, w księgarniach. Eksploatowane tam i z powrotem. No, nuda. Bo ileż można?
Z całym szacunkiem, ale kto wam przychodzi do głowy na hasło ikona stylu? Marylin Monroe, Audrey Hepburn, Grace Kelly, Greta Garbo? A ktoś, coś tak poza standard? Ci bardziej zaznajomieni wymienią Coco Chanel, może Dianę Vreeland, może Jackie Kennedy. Może.

Każda epoka potrzebuje ideału. W czasach bez telewizji i internetu, bywało że królowa aspirowała. Taka na przykład Elżbieta I czy Katarzyna Wielka. Przełożenie na media kobiety miały lepsze niż wszyscy prezydenci USA razem wzięci, siłę oddziaływania i rażenia też niczego sobie. Skarbce przeczyły dzisiejszym prawom fizyki i ekonomii, a zasoby ich garderób rodzinę Kardashian powinny przyprawić o zawał serca. Ale kreowany trend niedościgły dosyć był, bo reszta mogła co najwyżej paść na kolana z zachwytu lub ze strachu, a zazwyczaj oba czynniki odgrywały istotną rolę.

Lauren Bacall, Humphrey Bogart - To Have and Have Not, 1944, Wikipedia.org
Lauren Bacall, Humphrey Bogart - To Have and Have Not, 1944, Wikipedia.org

Wobec tego zacznijmy od źródeł, od fundamentów. Cofnijmy się do samiutkiego początku.
Kto to jest ikona stylu? Czy cała rzecz leży w ubraniu czy w osobie?
Pablo Picasso znaczną część swego twórczego i bujnego żywota spędził w  podwiniętych czarnych portkach i koszulce w paski. Mimo to, kobiety lgnęły do niego jak ćmy do lampy, nie patrząc na jego coraz bardziej podeszły wiek i wredny charakter. Twórczość wywindowała go na piedestał, a ten z kolei wywindował ceny jego dzieł. Cóż, charyzma. Nieuchwytne coś sprawia, że nawet w emploi poławiacza ryb robisz furorę na ekskluzywnym przyjęciu. I nigdy nie pochylasz głowy. Przenigdy. Nawet, gdy wiatr prosto w oczy.

Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że powyższy przykład dość jaskrawy był i pod publiczkę. Cóż, szczerze przyznaję, że nawet po lekturze biografii Francois Gilot, kompletnie Picassa nieoszczędzającej, pełnej świadomości jego wad, współczucia dla porzuconych żon i kochanek, zwierzęcy magnetyzm artysty działa i już. Jak oprzeć się facetowi, który z rozbrajającą pewnością siebie twierdzi, że on nie szuka, on znajduje? I znajduje na przykład ciebie? Nie ma mocnych. I szczerze mówiąc, mam gdzieś co ma na sobie. Ikoną jest i już. I niech ta ikona robi ze mną co tylko zechce (właśnie tak schodzi się na manowce, ale to  temat na inną okazję).

Kirk Douglas, Lauren Bacall, Young Man with a Horn, 1950
Lauren Bacall, Kirk Douglas - Young Man with a Horn, 1950, Wikipedia.org

Teraz już słyszę kontrę, że jestem w kompletnym błędzie, bo umknął mi istotny szczegół, a mianowicie wszystko to, co charakterystyczne dla starego Hollywood. Bo tam czego jak czego, kogo jak kogo, ale ikon stylu na pęczki było. Taka Rita Hayworth na przykład. Choćby zebrał najlepsze laski pod słońcem, ustawił je na barze i namówił na grupowy striptease, a weszłaby ona i zaczęła zdejmować tylko tę jedną jedyną rękawiczkę, jestem całkowicie pewna, że panny z baru nie uzbierałyby ani dolara napiwku. Cóż, charyzma. Zawsze działa. Choćbyś uskuteczniał głupotę za głupotą, jakoś tak to wszystko łatwiej uchodzi.

Już odpieram kolejny zarzut, że jednak porządna garderoba jest przydatna. No, bo jak bez garderoby? No, nie ma szans. Czy ja gdziekolwiek napisałam, że garderoba jest zbędna? Ubranie to nieodłączna część tego zamętu. Mogą to być warte miliony kreacje w oprawie kolosalnych diamentów, mogą być nagie torsy w zestawie z jeansami, może być hipnotyzujące spojrzenie. Może być wszystko. Nie może być nijak.
Jest tylko jedno małe wielkie ale. Ikona stylu nie może być oczywista niczym pupa Kim Kardashian. Ikona stylu składa się z niedopowiedzeń i nieoczywistości. To kategoria niemalże szpiegowska, budząca emocje. To nie jest ktoś letni. Może być spokojny niczym Pacyfik, ale temperatura i tak wrze. Zwłaszcza dookoła. To aparycja, umiejętność wzbudzania zachwytu i pełna tego świadomość. Ikona stylu sama w sobie jest dziełem doskonałym, nawet jeśli do doskonałości jej daleko.

Tym samym zapraszam na nieoczywisty cykl o Ikonach Stylu. W kolejnym odcinku...

Cammelie

Cammelie

Pisze, bo lubi. Kiedy nie pisze, znaczy, że nie.

Prowadzi autorskiego bloga www.cammelie.com.

Komentarze