Weekend niech cię diabli!

Po długim weekendzie człowiek powinien być wysyłany na przymusowy urlop. Co najmniej tygodniowy. Nie ma nic bardziej wyniszczającego jak kaskada dni wolnych od pracy. W dodatku dni majowych, słonecznych. Czerwone twarze poniedziałkowe straszą od rana zmęczeniem, niechęcią do życia i ogólną na ten świat niezgodą.

Z racji szerokości geograficznej tutejszy człowiek widzi słońce średnio dwa razy w miesiącu. Trudno się więc dziwić, gdy owe dwa razy w miesiącu przypadną w długi weekend, ludzie w panice wylegają tłumnie na tarasy, trawniki, balkony, dachy, by białe jak styczniowy śnieg ciała wystawić na działanie promieni UV. Naturalnie, bez żadnych kremów! Kto widział frajera, co sobie zaprząta głowę kremem?! Z filtrem nie daj Boże! Nie ma czasu na filtry! Na filtry to sobie Brazylijczyk może pozwolić, nie Polak. Polak ma dwa dni cudem w majowy weekend darowane i nie będzie trwonił solaro godzin!

Koszty wiadome. Trzy opakowania Alantanu, zważona maślanka i zdarta z nosa skóra.

Inna rzecz, że wraz z majowym słońcem następują błyskawiczne postanowienia odchudzenia sylwetki. Niby coś tam kiedyś słyszeliśmy o przemianach cukru w tłuszcz, ale kto by pomyślał, że te kilkanaście czekoladek zjedzonych w niekończące się zimowe wieczory może zamienić się w kolejną parę piersi? W drugą, a zupełnie niepotrzebną brodę? W przedziwnie niedopasowaną do zeszłorocznego bikini oponę?

I tak, po długim weekendzie człowiek nie dość że spalony jak kurczak z grilla, to sparaliżowany zakwasami po brawurowej serii nagłych treningów kuli się pod biurkiem, a jego mięśnie toczy kwas mlekowy.

Jakby tego wszystkiego było mało, długi weekend, nie wiedzieć czemu, charakteryzuje się ofensywą gości. Od pierwszego do trzeciego maja plus wszelkie okoliczne soboty – na mur beton mamy opętańczy najazd. A wszyscy wiemy powszechnie – gość w dom, Bóg wie po co. Gość w dom – jazgotliwe wieczory i jeszcze gorsze poranki. Gość w dom – echo w lodówce. Gość w dom – wypity alkohol nawet z syropu od kaszlu.

Podsumowując – taki długi weekend to same straty. Aby się więc człowiek dźwignął, z ran wylizał, z szoku otrząsnął, powinien porządnie przed pracą odpocząć. Dlatego postuluję o tydzień urlopu po długim, a właściwie, nie bądźmy drobiazgowi – po każdym weekendzie.

Sylwia Kubryńska

Sylwia Kubryńska

Pisarka i blogerka związana z gdańskim środowiskiem literackim.

Prowadzi Najlepszego Bloga na Świecie*
www.kubrynska.com

Sylwia Kubryńska poleca:

BaBa

Komentarze