Komplement kontra...

Maciek jest miły, ale nie wiem, czy jest hetero. Siostra Młodsza to wyklucza. Podobno nie ma miłych mężczyzn heteroseksualnych...

A jednak poszłam do tego H&M. Stwierdziłam, że nie mam żadnego przyzwoitego czarnego swetra, więc muszę kupić. Oczywiście, nic tak ponurego, jak czarny sweter, nie znalazłam. Na dwie godziny utknęłam w centrum handlowym, przez co nabawiłam się:

1. Przeziębienia
2. Złudzeń
3. Debetu.

Ostatnia przypadłość bynajmniej nie ma sprzecznej relacji z faktem, że nic nie kupiłam. Jedno z drugim wcale się nie kłóci, jedno drugiego wbrew pozorom, nie wyklucza. Jak jednak inaczej niż NIC nazwać kolczyki z blachy ciętej ocynkowanej, proszkowo maźniętej, z nadrukiem imitującym skórę węża? Albo, jak określić jadowicie niebieską kusą kurtkę a la lata osiemdziesiąte, styl Kajagoogoo? Czym mianować poszarpane kabaretki z kwaśno-żółtą nicią nad łękotką? I którego słowa użyć wobec wydartej puckiemu Kaszubowi sieci do połowu śledzia, podstępnie ukrywającej się pod etykietą: pulower?

Moje chwilowo wzlatujące emocje w przymierzalni, zręcznie podtrzymywane przez piejącego sprzedawcę – w domu zupełnie opadły. Co gorsza, zostały bezwzględnie przygniecione ciężarem wyrzutów sumienia. Wydałam fortunę i nie kupiłam ani jednego czarnego swetra. Nie było żadnego czarnego swetra. Nie było nic czarnego. W ogóle nie było nic, co w jakikolwiek sposób przypominałoby rodzaj ubrania.

Za to było zatrzęsienie budyniowo-mydlanych, upstrzonych neonowymi dodatkami firanek w dowolnych rozmiarach.

Mówicie, że mogłam nic nie kupić? Wykluczone. Nie mogłam nic nie kupić od tego sprzedawcy. Człowiek, którego spotkałam wczoraj w centrum handlowym, ma na imię Maciek i jest absolutnym geniuszem. On to właśnie spazmatycznie zachwalał nie tylko wymieniony asortyment, ale przede wszystkim mnie, moje oczy, nos, fryzurę, nogi, Jezu, co tam nogi!, inteligencję, poczucie humoru, błyskotliwość, wreszcie, cytuję:

„TURBO OGARNIĘCIE”.

Czy ja muszę Państwu tłumaczyć, że gdyby ów człowiek wyciągnął spod lady odrapanego krokodyla ogrodowego do przypięcia w roli broszki, też bym go kupiła? Kupiłabym wszystko z jego rąk, każdą niepotrzebną pierdołę, każdy zdarty łach w neonowe gwiazdy, motyle, żaby, co tam jeszcze maszyna do odsmażania mody z lat 80-tych wygeneruje!
Owszem, próbowałam się bronić, mówiłam na przykład:

– Wie pan co… wiesz, Maciek…, ale to mi tak średnio…

Wtedy on szalał w znamiennych gestach „Boże, natychmiast się z tym uporajmy!” i z miejsca rozdmuchiwał wszelkie moje wątpliwości. Gdy spytałam bez przekonania, czy aby na pewno powinnam nosić jaskrawo-różowo-złoty naszyjnik w stylu egipskim do jaszczurczej sukienki, Maciek stanowczo oświadczył, że po pierwsze, to jest W TURBO MODZIE, a po drugie wyglądam w tym jak Kleopatra. Co tam, Kleopatra! Wyglądam TURBO lepiej!

Nie wiem, skąd kierownictwo sklepu wytrzasnęło Maćka. Nie wiem, gdzie on mieszka i jaki jest do niego numer telefonu. Co gorsza, nie wiem nawet, czy Maciek jest heteroseksualny. Siostra Młodsza to wyklucza. Siostra Młodsza dobrze się na tym zna. I zapewnia też, że nie ma miłych mężczyzn heteroseksualnych. A on nie był miły. On był TURBO miły. On był rozkoszny. I ja też byłam. Przez chwilę. Dopóki nie wróciłam do domu i nie wyjęłam z przepastnej siatki byłej zawartości swojej karty kredytowej.*

Szokujące, jak łatwo można wydębić od kobiety ostatni grosz, łechtając jej próżność. Ten prosty zabieg przeniósł mnie w lata 80-te (piękny czas, gdy faktycznie kusa kurteczka Kajagoogoo pasowała mi wyśmienicie) i przy okazji pozwolił Maćkowi zgarnąć niebagatelną prowizję.

Nie będę chodzić już po żadnych sklepach. Czarne swetry można kupić na Allegro.

 

* - nawet nie próbujcie mi sugerować, że mam to wszystko zwrócić do sklepu. Maciek by mi nie wybaczył.

Sylwia Kubryńska

Sylwia Kubryńska

Pisarka i blogerka związana z gdańskim środowiskiem literackim.

Prowadzi Najlepszego Bloga na Świecie*
www.kubrynska.com

Sylwia Kubryńska poleca:

BaBa

Komentarze