Truskawki

Mój świat zarósł krzaczkami złośliwej drobnicy, której wciąż było za mało. Zamiast roweru - truskawki, zamiast jeziora - truskawki, zamiast cymbergaja - truskawki. Truskawki przesłoniły wszystko, truskawki były wszędzie, niebo znikło, a ich ciągle było mało!

Stwierdzenie, że człowiekowi się nie chce pracować, chyba nikogo nie dziwi. Nie jest też bluźnierstwem, wręcz odwrotnie. Jest wyrazem solidarności z: Narodem, któremu nie chce się pracować, jak jasna cholera. Z Narodem, który swoją krnąbrnością i lenistwem obalał systemy. Z Narodem, którego za diabła nie można zmusić do pracy, ani, tym bardziej, do żadnych głupich zasad. I bardzo dobrze, myśli człowiek. Ba! człowiek się cieszy, człowiek jest dumny, że w takim Narodzie przyszło mu żyć.

Tylko jak żyć, gdy się okrutnie, boleśnie, rozpaczliwie nie chce do tej pracy wstawać? Gdy sztylet poranka przebija błogi sen? Gdy mróz jak hiena, napada śpiące ciało? Gdy ręce grabieją na oszronionej szybie? Gdy akumulator nie działa? Gdy Kazik gdzieś przepadł, a kable zginęły? Gdy się, kurwa, człowiek spieszy i klnie na czym świat stoi, bo chyba jednak się znowu spóźni???

Wtedy przychodzi ta myśl. Myśl krzepiąca, ratunek. Wspomnienie.
Wiek: lat trzynaście. Cel w życiu: dżinsy.

Warto podkreślić, że dżinsy w wieku lat trzynastu człowieka ówczesnego, to zupełnie inna sprawa niż dżinsy w wieku lat trzynastu człowieka współczesnego. Otóż dżinsy w tamtych czasach (dawno) to bynajmniej nie był efekt prostego komunikatu:
– Elo, mama, wyskakuj z kabony.

Nie, nie. Dżinsy w wieku lat trzynastu człowieka ówczesnego to był skomplikowany proces rozwiązywania kolejnych problemów:
Jak namówić matkę, żeby pozwoliła zacząć ciułać kasę na taką fanaberię, jak dżinsy?
Jak namówić matkę, żeby pozwoliła pójść do pracy, by na te dżinsy zarobić?
Jak znaleźć pracę?
Jak w tej pracy wytrzymać?
Jak w tej pracy nie dać się oszukać?
Jak uciułać na dżinsy, gdy się ma trzynaście lat i czasem by się chciało napój w woreczku? Albo balonówkę marki „Donald”?
Jak, uciuławszy kasę, znaleźć dżinsy na pustych półkach peerelowskiego sklepu?
Jak, nie znalazłszy dżinsów na półkach peerelowskiego sklepu, a znalazłszy je na półkach sklepu Przedsiębiorstwa Eksportu Wewnętrznego, zdobyć zagraniczną walutę?
Jak, zdobywając zagraniczną walutę, nie dać się oszukać przez wytatuowanych cinkciarzy?
I wreszcie: jakie dżinsy kupić, by pasowały na człowieka (trzynastoletniego) przez całe jego życie? Bo przecież człowiek nie będzie wypruwał żył co sezon.

Strawberries, fot. Sharon Mollerus, CC BY 2.0
fot. Sharon Mollerus (flickr), CC BY 2.0

Truskawki. Nie mam pojęcia, skąd wziął się ten pomysł. Możliwe, że Gośka coś palnęła. Albo Ewa. Nie wiem. W każdym razie postanowiłam (bo to ja byłam tym trzynastoletnim człowiekiem) zbierać truskawki. Sprawa była prosta. Jedna kobiałka: pięć złotych. Dżinsy w Peweksie dwadzieścia dolarów. Czarnorynkowy kurs dolara: 2500 zł.

Wystarczyło więc zebrać… dziesięć tysięcy kobiałek. Luz.

Po dwóch dniach śniły mi się truskawki. Po trzech dniach nie musiałam już nawet śnić, widziałam je wszędzie. Gdy zamykałam oczy, truskawkowe pająki biegały mi po powiekach. Zapach truskawek wywoływał torsje. Niebo przestało mieć kolor niebieski, wypełniło się kropkowaną czerwienią. Mój świat zarósł krzaczkami złośliwej drobnicy, której wciąż było za mało. Zamiast roweru – truskawki, zamiast jeziora – truskawki, zamiast cymbergaja – truskawki. Truskawki przesłoniły wszystko, truskawki były wszędzie, niebo znikło, a ich ciągle było mało!

Sprawa się rozwiązała po roku. Przyjechał mój ojciec z Erefenu, wyjął z kieszeni pognieciony banknot i kupił trzy pary wranglerów. A ja, w chwili takiej jak ta, w czasie lutowego poranka, w lodowatych czeluściach Erebu, pędząc do biurowego znoju wspominam te truskawki i widzę, jak dziś zbieram, wyjmuję spod śniegu lodowate kulki, złośliwie pochowane w tych swoich piekielnych krzaczkach. Wyrywam je skutej lodem ziemi i kuląc się z wściekłości bezsilnie układam, jedna po drugiej, jedna po drugiej, w nigdy nieskończony stos dziesięciu tysięcy kobiałek…

Sylwia Kubryńska

Sylwia Kubryńska

Pisarka i blogerka związana z gdańskim środowiskiem literackim.

Prowadzi Najlepszego Bloga na Świecie*
www.kubrynska.com

Sylwia Kubryńska poleca:

BaBa

Komentarze