Szkalowanie rzeczywistości

Często siedzę sobie na przystanku, czy po prostu na ławce w parku i się zastanawiam. Jak to jest, że nie widzimy świata oczami dziecka. Dla nas drzewo to wspomnienia, huśtawka, zbite kolano, porysowane łokcie czy złamana noga. Jabłko to robaki, wino czy cydr, szarlotka babci albo mity o Parysie czy Rajskim Ogrodzie. Dla takiego świeżego umysłu, drzewo to drzewo, jabłko to jabłko. Rzeczywistość jest prosta i jednoznaczna.

Nie twierdzę wcale, że wieloznaczność, abstrakcyjność czy interpretacje napędzane wspomnieniami to coś złego. Nie. Tylko, ze jest spora grupa ludzi, którzy tracą rzeczywistość z zasięgu wzroku. Dla nich cały świat to jedno wielkie skojarzenie. I nic nie jest tym, czym jest naprawdę.

Szkalowanie rzeczywistości, fot. skeeze, CC0

fot. skeeze, CC0

Nieważne, o kim mówimy. O ateistach, którzy nie potrafią w dwóch zbitych deskach zobaczyć dwóch desek, tylko widzą symbol opresji, wieków ciemnych i organizacji, która ich uwiera. O prawicowcach, którzy agresja reagują na prostą literę „A” otoczoną kółkiem i bejsbole wysuwają im się z rękawów. O antyfaszystach, którzy wszędzie szukają okazji, by komuś przylepić łatkę rasisty i dostają wylewu krwi do twarzy, gdy usłyszą dowcip z brodą o Żydach. O ekologach i weganach, którzy płaczą nad każdą zabitą krową, ale łzy nie wyleją, gdy rozkładają koce na łąkach i niszczą mikrosystemy owadów i innych stworzeń. Listę można ciągnąć w nieskończoność. Bo kiedy, tak na serio, ostatnio mieliście chwilę, żeby usiąść w parku i czuć autentyczną radość z obserwowania bujających się na wietrze drzew? To trudne. Bo wiatr przynosi skojarzenie zimna, tornada oglądanego ostatnio w kinie. Drzewo to mebel, liście to jesień, która nieuchronnie nadejdzie.

Zamiast otaczać się rzeczywistością, otulamy się jej wyobrażeniem. Wypaczamy ją, zniekształcamy. Często na własną niekorzyść. Bo tracimy to, co najważniejsze – przestajemy widzieć w drugim człowieku, po prostu, człowieka. Widzimy jego poglądy, jego czyny, jego wypowiedzi. To kształtuje jego postać, jego stosunek wobec innych ludzi, czy jego wersję rzeczywistości. Ale nie zmienia faktu, że jest człowiekiem. Zawsze nim będzie, niezależnie od tego, co głupiego czy moralnie wątpliwego zrobi.

Szkalowanie rzeczywistości, fot. zeezee2539, CC0

fot. zeezee2539, CC0

Więc oszukujemy samych siebie, kłamiemy sami sobie, że widzimy coś, czego nie ma. I to jest niegroźne, nieszkodliwe, ktoś może powiedzieć. Przecież nikomu nie robimy krzywdy, żyjemy w bańce własnych wyobrażeń i jest nam z tym dobrze. To niestety jest półprawda. Bo najlepiej się czujemy wśród ludzi dzielących z nami przynamniej część tych nakładek na rzeczywistość. Często chcemy wręcz i zmuszamy innych do zaakceptowania naszych pomysłów na percepcję. Dla ich dobra. I rzeczywistość, zamiast nas łączyć, dzieli. Mimo tego, że patrzymy na te same dwie deski, widzimy coś innego. I budujemy wokół tych wyobrażeń mur. Mur wrogości, nieporozumień, czasem nienawiści. A jedyne, co nas tak naprawdę dzieli to coś, co istnieje tylko w naszych głowach. Rzeczywistość nie ma woli ani możliwości, żeby nas poróżnić. Robimy to za nią i wycieramy sobie nią twarze. Takie są fakty, nic nie zrobisz, że tak jest. A cały czas mówimy o wyobrażeniach, skojarzeniach i poglądach. Które równie łatwo można zmienić, co skarpety. Tylko trzeba mieć w sobie wolę do zmiany. A pierwszym krokiem jest spojrzenie ponad tym, co sądzimy. Spojrzenie na krzew, kwiat czy drugiego człowieka bez interpretacji i bagażu symboli.

Nie szkalujmy rzeczywistości. Nie służy to nikomu. Wspomnienia, skojarzenia, interpretacje są potrzebne. To nas odróżnia od zwierząt. Ale budowanie wokół tego systemów decydujących niekiedy o życiu i śmierci, jest pomyłką, za którą zbyt wielu płaci zbyt wysoką cenę. Wystarczy usiąść na ławce w parku i popatrzeć przez kwadrans na ptaki, trawę, krzątające się pomiędzy krawężnikami mrówki czy moje ulubione drzewa. I zobaczyć to wszystko tak po prostu. Jeśli na to, pojawi się na Waszych twarzach uśmiech – to witam w klubie. Obudziłeś w sobie dziecko, największego i najlepszego mistrza Zen. Kogoś, kto szanuje rzeczywistość, umie ją dostrzec i nie boi się przyznać, że sam siebie oszukuje. A to cecha niewielu, wiec musimy czuć się troszeczkę jak elita. Bez partii, bez poglądów, bez organizacji czy instytucji. Ot po prostu – dla nas samych, bez koszulek z customowymi napisami czy zmyślnymi uściskami dłoni. Po prostu spojrzysz kiedyś na drzewo, na które patrzy ktoś inny. Wasz wzrok się spotka i uśmiechniecie się do siebie. I będziecie wiedzieli, o co chodzi. Bez słów. Bez gestów. Bo nie jest to potrzebne, żeby się wzajemnie rozumieć. Często wręcz przeszkadza.

Jakub Ciećwierz

Jakub Ciećwierz

Niedoszły absolwent kulturoznawstwa SWPS, korpo-szczur, internetowy szperacz i bloger.
Czciciel metalu, geek i niepoprawny mieszczuch.

Komentarze