Smutek

Okryty złą sławą, ale w życiu potrzebny. W ostatnim czasie tak dużo go doświadczyłam, że teraz chcę być radosna. Przez miesiąc co najmniej, albo i dłużej. Jednak kiedy się nad tym zastanawiam pojmuję, że zarówno nadmiar radości, jak i smutku jest nikczemnym kopniakiem zadanym sobie samej.

Jeszcze niedawno wyszłabym ze sztandarem Precz ze smutkiem albo Smutek musi odejść. Tak było do momentu, aż ktoś zadał mi pytanie, czy zastanawiałam się nad tym, co smutek mi daje? Szalony, przecież smutek jest straszny, łzy, rozpacz, brak sensu, brak jakichkolwiek realnych podstaw do planowania przyszłości, zero, nic, świat czarno – biały.

Na pewno? W końcu w przygnębiające dni odkrywam, czego mi brakuje. Czasem obecności, czasem miłości, czasem zabawy. I co dalej? Pogrążać się, czy coś zmienić? Kusi, aby utonąć w nieszczęściu. Jestem na samym dnie, czy jest ktoś, kto ma gorzej niż ja? Nie znam nikogo takiego. A jakby wybrać inną drogę? Gdyby smutek mnie zmobilizował do szukania rozwiązania, zmiany? Byłoby to szczęście. Chowam bluźniercze hasła, bo pewnie w najbliższym czasie się nie przydadzą. Teraz rozumiem, że smutek może przynieść radość i że bez niego to dopiero jest los bezsensowny. Przypomina mi się taki piękny wiersz księdza Jana Twardowskiego Oda do rozpaczy – biedna rozpaczy uczciwy potworze (…) a przecież bez ciebie byłbym stale uśmiechnięty jak prosie w deszcz wpadłbym w cielęcy zachwyt nieludzki…

fot. Anna Piekut

fot. Anna Piekut

Kilka dni temu oglądałam świetną bajkę W głowie się nie mieści. To pouczająca opowieść o emocjach, które nami rządzą, a udział w niej wzięły: Radość, Smutek, Złość, Odraza i Gniew. Nie zdradzając Wam fabuły powiem tylko, że Radocha bywa naprawdę wkurzająca, wiecznie zadowolona, nie pozwalająca żadnej innej emocji brać udziału w życiu głównej bohaterki. Jej wspomnienia miały być tylko przyjemne, a ona sama wiecznie szczęśliwa. Tylko, że tak się po prostu nie da.

Obawiam się, że ta bajka jest bardziej zrozumiała dla dzieci niż dla dorosłych. Przynajmniej za pierwszym razem. Przyznam się, że zrozumienie przesłania trochę mi zajęło. Dlatego, że ja też chciałam być tylko radosna. Uznałam, że przez całe moje życie smutek gdzieś tlił się w środku i kierował wyborami, dlatego teraz musi zagościć w nim optymizm i uciecha wręcz beztroska. W pewnym momencie zrozumiałam, że jest to równie męczące, co walka z narastającym smutkiem. Wszystko ma swoje miejsce w życiu, smutek także. To dzięki niemu podjęłam decyzję o rozwodzie, o rozwoju osobistym, o podjęciu walki o swoje marzenia. To od niego się zaczęło.

Po lekturze książki Mnich, który kochał koty wiele zrozumiałam, między innymi to, że trudne wydarzenia zdarzyły mi się właśnie po to, abym zastanowiła się, czy moja droga jest właściwa, czy chcę być w tym samym miejscu, czy może iść naprzód albo w zupełnie innym kierunku. Moje smutki dały mi moc zmiany. Przykładem niech będą fantastyczne zdjęcia, które zrobiłam tego samego dnia, kiedy ogarnęła mnie czarna rozpacz. Wtedy nie pojęłam tego, co właściwie się wydarzyło. Dlaczego nagle, będąc rozżalona i rozczarowana, postanowiłam zorganizować fotograficzną sesję, z której efektów korzystam do dnia dzisiejszego. Trochę strach pomyśleć, że lepszej od tamtej pory nie miałam, choć pomysłów na zdjęcia mam kilka. Tak więc… witaj smutku!

Anna Piekut

Anna Piekut

Miłośniczka dobrych książek, długich spacerów, rowerowych wycieczek i futbolu. Kociara. Rękodzielniczka.

Komentarze