Życiowe koło ratunkowe

Wybiegamy na spotkanie dorosłości z optymizmem w sercu - stajemy się swoim sterem, żeglarzem i okrętem. By jednak obrać właściwy kurs, powinniśmy być dobrymi rodzicami dla samych siebie.

Żeglując ostatnio po wodach Internetu, natknęłam się na zastanawiający slogan: bądź dla siebie dobrym rodzicem! Brzmiało to dość egzotycznie. W końcu rodzicem można być dla dziecka, ale nie dla samego siebie, prawda? Kiedy jednak głębiej przeanalizowałam znaczenie hasła, uznałam je za niegłupie i prawdziwe.

W chwili narodzin jesteśmy taką niezapisaną kartą, czy – nieco bardziej uczenie – tabula rasa (wyłazi ze mnie filozoficzna nuta). W miarę upływu lat, kształtują nas doświadczenia oraz ludzie – zwłaszcza rodzice. Przez spory kawałek czasu, nie wiemy za bardzo, co nam wolno, a czego nie powinniśmy robić, eksperymentujemy więc z przesuwaniem granic, testujemy cierpliwość otoczenia i obserwujemy jego reakcje. Buntujemy się, gdy mama goni nas do lekcji, a tata każe posprzątać pokój, zgrzytamy zębami na myśl o zajęciach pozaszkolnych. Po co nam angielski, czy niemiecki, skoro na podwórku czekają koledzy?

Pełną niezależność zyskujemy zazwyczaj dopiero po 25. roku życia. Wybiegamy na spotkanie dorosłości z optymizmem w sercu – stajemy się swoim sterem, żeglarzem i okrętem. By jednak obrać właściwy kurs, powinniśmy – no właśnie – być dobrymi rodzicami dla samych siebie. Dobrymi, czyli kochającymi, ale wymagającymi.

Życiowe koło ratunkowe, fot. Efraimstochter, CC0

fot. Efraimstochter, CC0

Życie jest trudną przygodą. Trzeba mierzyć się z własnymi ograniczeniami, strachem, lenistwem. Wewnętrzny rodzic pomaga w przełamaniu barier i mobilizuje do doskonalenia. Każdy z nas potrzebuje przecież od czasu do czasu motywacyjnego kopa od wiernego kibica. Kogoś, kto powie: wiem, że jest ciężko, ale odważ się. Zobaczysz – warto! albo: Stać cię na więcej, walcz! Będąc dla siebie dobrymi rodzicami, śmielej pójdziemy do przodu.

By osiągnąć sukces, musimy niejednokrotnie wyjść ze sfery komfortu. Pomyślcie tylko, jak wyglądałby świat, gdybyśmy od zarania dziejów nie ruszali się ze swojego ciepłego grajdołka bezpieczeństwa. Prawdopodobnie nadal siedzielibyśmy w jaskiniach, nie znając pojęcia wspólnoty i nie wiedząc, jak ochronić się przed zagrożeniem. Współczesny rozwój zawdzięczamy człowiekowi pierwotnemu, który postanowił wyjść ze sfery osobistego komfortu i zmierzyć się z dziką zwierzyną, z niesprzyjającą pogodą. To on stworzył zalążek tego, co nazywamy rodziną. Wszelki postęp bierze się właśnie z przekroczenia magicznego nie mogę. Wewnętrzny rodzic wie dokładnie, jak ważne są małe kroki i, że każdy z nich zbliża do osiągnięcia celu. Jest takim kompasem, GPS-em, wskazującym właściwą ścieżkę. Kiedy jednak przydarzy się upadek, pomaga wstać oraz cierpliwie opatruje rany, a koło ratunkowe, które rzuca, gdy wylądujesz za burtą, składa się z nadziei i samodyscypliny.

Każdy z nas powinien stać się swoim wewnętrznym rodzicem, ponieważ tylko z jego pomocą możemy osiągnąć to, czego pragniemy. Pamiętaj: masz jedno życie. Dobrze je wykorzystaj.

Marta Wiktoria Kaszubowska

Marta Wiktoria Kaszubowska

Doktor filozofii, autorka dwóch powieści beletrystycznych - Zapach tytoniu i Brakujące ogniwo, kulturoznawca.

Strona internetowa:
linkedin.com/marta-wiktoria-kaszubowska

Komentarze