Znowu nas dzielą!
Ledwo wstałeś i już tragedia poznawcza gotowa! Nie dość, że poranek był mocno rozrywający egzystencjalnie, to jeszcze musisz słuchać politycznego gawędziarstwa od pierwszej chwili, kiedy włączyłeś telefon.
Dziś jednak nie o polityce mowa, bo to stara śpiewka, iż ona dzieli – no niby każdy wie, a i tak wszyscy pieczołowicie nasłuchują (syndrom sztokholmski polityczno-społecznej egzystencji).
Co jednak bardziej dzieli niż polityka? Ano my sami! No bo kto codziennie wstaje i krzyczy na cały głos (oczywiście w myślach): a ja bym to inaczej zrobił! A gdzie się pchasz!?, no ja to umiem a inni to nie! Ogółem rzecz biorąc, to my kochamy się sami polaryzować. Nikt nas tak nie rozdzieli jak my sami.
fot. Alex Padurariu, CC0
Polityka nie dzieli, a dzieli podejście do niej! Zachowania ludzkie nie dzielą – podejście czyni tę kwestię realną! My na co dzień nie zdajemy sobie z tego sprawy, bo przecież mamy pracę, dom do posprzątania, studia do przejścia, szkolenia i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej! Jak na kolejce górskiej bez trzymanki pędzimy ku niewiadomemu, przy okazji tłamsząc w myślach egzystencję innych, bo przecież nasze ego w centrum to taka podstawa…
Polityka? Absolutnie nie! Sytuacje społeczne? Phi! A może to ta pani ze sklepu, która nie powiedziała mi dzień dobry, no jak ona mogła! – nie, nie i jeszcze raz nie.
W tym właśnie tkwi cała kwintesencja ludzkiej codzienności: polaryzujemy się, bo jest to wygodniejsze – jak łóżko po 10 godzinach pracy – lub więcej (zależy od pracy).
A może by tak chociaż raz pomyśleć o sobie? Zastanwoić się nad sobą i przyjąć wizję, że to nie inni czynią świat spolaryzowanym, a my sami – nasze przyjmowanie rzeczywistości oraz wręczanie innym broni w postaci możności uczynienia nas gniewnymi na byle błahostkę…

Bartłomiej Jabłoński
.