Wiedźmin, Gwiezdne Wojny i...

Tak, dokładnie tak. Nie rzucam się łapczywie na każdy kolejny teaser, śliniąc się na widok nowego spoilera, a więc i nie mam wobec produktu końcowego żadnych oczekiwań.

Wiecie, choć zapewne jeszcze nie zauważyliście, to jestem człowiekiem dość sceptycznie nastawionym do świata. Typem antagonisty można powiedzieć. Czasem zdarza mi się nawet, że coś skrytykuję lub odniosę się do czegoś niepochlebnie. Zapewne, sądząc po tytule, czekacie teraz, aż nasmaruje wazeliną wielkiego, grubego kija i wetknę go głęboko, głęboko w wielką, czarną… dziurę mrowiska. A otóż nie i mam kilka powodów.

Brak oczekiwań

Tak, dokładnie tak. Nie rzucam się łapczywie na każdy kolejny teaser, śliniąc się na widok nowego spoilera, a więc i nie mam wobec produktu końcowego żadnych oczekiwań. Wiem też, że książka to nie film, a reżyser to nie autor książki. Po prostu. Odkąd na świecie powstała pierwsza filmowa adaptacja do porzygu w mózg wwiercają się mantry typu Książka, to była lepsza!, Ale źle dobrali aktora, Sceny i dialogi, to były drewniane, albo czasem w drugą stronę No te dialogi to były żywcem z książki ściągnięte, nawet tego się im nie chciało pozmieniać. PUFFF mindblower! Dla mnie każde nowe dzieło, to po prostu nowe dzieło. Może być lepsze lub gorsze, ale kurwa… nie ocenia się człowieka po jego rodzinie, książki po okładce, a filmu po książce.

fot. Joshua Hoehne, CC0

fot. Joshua Hoehne, CC0

Zrozumienie

Ano właśnie. Kiedy już dojdzie do nas, że autor dzieła, jakim jest ekranizacja, nie spierdolił tak do końca roboty, bo trzymał się w miarę historii i charakterystyki bohaterów, trzeba poszukać tych lepszych momentów, a nie tylko dopierdalać się do tego, co NAM subiektywnie się nie podobało. To, że czyjaś wizja godzi w nasze wyobrażenia, nie znaczy, że jest gorsza, kropka.

Akceptacja

Jesteśmy jęczącymi, niezadowolonymi z własnego życia ciemnymi masami, a swoje życiowe niepowodzenia wyładowujemy na wszystkim i wszystkich dookoła. Fakt bezdyskusyjny. Nic nam się nie podoba. Kuchnia Madzi Gessler? Chujnia! Tylko ryczeć w telewizji umie! Jedzenie obrzydliwe, zimne i za drogie! Tak obiektywnie, czy nam się jeszcze w ogóle cokolwiek podoba? Czy z czegokolwiek potrafimy się jeszcze cieszyć? Od dobrobytu i niemal nieograniczonego wyboru poprzewracało się w dupach tak bardzo, że nic już nie jest w stanie zadowolić nas w 100%. Siedzę sobie ze znajomymi w lokalu, jedzenie rozpływa się w ustach, wszyscy wpierdalają, aż uszy się trzęsą, aż tu nagle:
– Ale ten kolor na ścianach… no obrzydliwy.

I jak nie jebnie wrzawa na ten temat… z rozdziawioną paszczą i wypadającymi z niej kawałkami jedzenia równie zdziwionymi, jak ja, przyglądam się, jak rozjuszone stado wspólnie dokonuje dekapitacji miejsca potencjalnie nadającego się na tak zwaną stałą miejscówkę. Wiedźmin chuj, bo Triss nie taka, Gwiezdne Wojny, no dramat, bo Happy End. Telewizja, muzyka, jedzenie, miejsca, ludzie nic, nic już nas nie zachwyca. Czekam na moment, w którym ktoś stanie na szczycie Babiej Góry w piękny, bezchmurny dzień i z czystą szczerością w głosie powie:
– No, ale w 4k byłoby to lepsze.

Paulina Jarczok

Paulina Jarczok

Lubiący wyzwania korposzczurek, artystka i wizjonerka.
Pełna pasji samozwańcza pani psycholog, kochający ludzkość malkontent i mizantrop.

Komentarze