Tarcza

Warto mieć ją przy sobie, aby uchronić się przed złośliwością, podłością, brakiem empatii i zwyczajną, ludzką głupotą, a nawet przed samą sobą.

Nie da się całkowicie uniknąć tego typu sytuacji, inaczej musiałabym mieszkać na odludziu albo w klasztorze, a i tam czekałyby inne zagrożenia. Dla mnie wyposażyć się w tarczę, to zbudować takie poczucie własnej wartości i stworzyć zasady, według których żyję codziennie, aby móc pozostać przy zdrowych zmysłach dzień po dniu. Ale najważniejsze to stworzyć taką ochronę, aby zwyciężyć w walce z napastliwymi, przygnębiającymi myślami.

Powtarzam to sobie do znudzenia, że nie mogę się poddać. Jak mnie to męczy. Każdego zwyczajnego dnia jestem gotowa na atak i przyczajona czekam, kiedy znów pojawi się opętańcza, czarna wizja. Nie zrozumie tego ktoś, kto się z tym nie zmaga. Zazwyczaj wystarczy słowo, wydarzenie – jakaś iskra, aby pojawiła się pierwsza durna myśl, a każda kolejna potwierdza postawioną na wstępie teorię. Te są różne, np. dla nikogo nie jesteś najważniejsza, to co robisz jest całkowicie bez sensu. Dziwne jest to, że to nieprawdziwe założenia, a jeszcze dziwniejsze, że ja to wiem. W takich momentach odrzucam tarczę i poddaję się bez walki, bo wiem, że nie wygram. Zachodzę w głowę skąd się to bierze, przecież jestem silna, poradziłam sobie w tylu trudnych sytuacjach. Jednak to poczucie nie dodaje mi odwagi do działania. Najlepszym rozwiązaniem jest wtedy sen, bo po nim przychodzi nowy dzień, zazwyczaj lepszy. Poranek przynosi kolejny ból, bo uświadamiam sobie to, co się wydarzyło poprzedniego dnia. Czuję się słabo, bo nie przeciwstawiłam się złemu, pozwoliłam się zniszczyć, nie zaopiekowałam się sobą należycie. Obiecuję sobie, że następnym razem nie dam się łatwo i stanę do walki niczym prawdziwy wojownik. Podejmuję kolejne decyzje z przekonaniem, że są trafne.

fot. Anna Piekut

fot. Anna Piekut

Ostatnio daję się poprowadzić Miltonowi Ericksonowi. Opowiem jak to czuję. W jego teorii generalnie chodzi o to, że przeszłości nie da się już zmienić, a najlepsze dopiero przede mną. Śmiem po trochu wątpić, co do drugiej części zdania, ale co mam do stracenia? Muszę (!) i chcę odszukać w sobie tę unikalną część, rozwijać ją, motywować do zmian, a przede wszystkim znaleźć rozwiązanie mojej ogromnej bolączki i zbudować bardziej wytrzymałą tarczę, która w przyszłości uchroni mnie przed najgorszym. Podobno w naturze człowieka jest rozwiązywanie problemów. Jest w tym dużo prawdy. Czy ja podołam, potwierdzą nadchodzące miesiące. Jest we mnie ogromny zapał, choć kosztuje mnie to dużo pracy i czasem myślę, że już dłużej nie dam rady. Tylko co to by oznaczało? Zatrzymanie się w miejscu, poddanie się ciemności i w rezultacie spieprzenie sobie reszty życia. Wobec tego wydeptuję nowe ścieżki, bywa, że się wracam albo stoję w miejscu. Odnoszę wrażenie, że zatoczyłam w życiu koło i stoję na początku drogi.

Jak zbieram materiały do budowy tarczy? Otaczam się pozytywnymi ludźmi, kocham, spędzam czas na świeżym powietrzu, odwiedzam miejsca, w których czuję się znakomicie, mam swoje pasje, którym oddaje się bez pamięci, nie pozwalam słabym ludziom mieć wpływa na moje życie.

Myślę o mojej tarczy. Czy ją trzymać zawsze w pogotowiu i odgrodzić się od innych? Nikomu kompletnie nie ufać? Przecież tak nie można. To grozi zszarganymi nerwami i zniechęceniem, a to prosta droga do wielkiej samotności. Nie spodziewam się po ludziach wiele dobrego, ale też nie wszyscy chcą mnie skrzywdzić. Warto czasem otworzyć się na otoczenie, zachowując zdrowy dystans.

Anna Piekut

Anna Piekut

Miłośniczka dobrych książek, długich spacerów, rowerowych wycieczek i futbolu. Kociara. Rękodzielniczka.

Komentarze