Tak, jestem winna!

Pięknie integruje ludzi, skutecznie rozgrzewa krew i sprzyja długowieczności. Uważam, że nie należy go wrzucać do jednego wora z pospolitymi alkoholami.

Czytałam ostatnio wywiad, w którym ktoś oznajmił dumnie: nie piję alkoholu. Na prośbę o podanie motywacji dla tej decyzji, uściślił: chcę zachować przytomność umysłu w każdej chwili. Nieraz słyszałam podobne uzasadnienia dla abstynencji i muszę przyznać, że w dalszym ciągu mnie one zadziwiają.

Trzeba oczywiście rozgraniczyć sytuację człowieka borykającego się z problemem alkoholowym, bądź mającego z napojami wyskokowymi jakieś inne negatywne skojarzenia. Rozumiem wtedy konieczność odstawienia wszelkich trunków i trzymam mocno kciuki za wytrwałość w walce z trudnościami. Kiedy jednak zdrowe osoby twierdzą, że alkohol służy tylko i wyłącznie do zaciemnienia świadomości albo wręcz do urwania się filmu, rodzi się we mnie sprzeciw.

Nigdy nie piłam alkoholu po to, by zatopić smutki i strącić codzienność w niebyt. Alkohol, w szczególności wino, stanowi dla mnie przyjemny sposób na weekendowe odprężenie, uwielbiam się nim delektować oraz wiążę z winem wiele ocieplających serce przeżyć.

fot. Free-Photos, CC0

fot. Free-Photos, CC0

Mój winny gust zmieniał się wraz z upływem lat – na studiach wybierałam raczej tonacje słodkie, by po pewnym czasie przerzucić się na wytrawne akordy. Myśląc o winie, myślę o obozach studenckich i o kupionych na spółkę butelkach taniego Fresco, smakującego mi teraz, jak kompot owocowy (niedawno urządziłam sobie podróż sentymentalną). Wspominając wytrawne perypetie, mam przed oczami bożonarodzeniową gęś pływającą w kałuży wina i rozpaczliwe próby reanimacji świątecznej potrawy. Uśmiecham się, przywołując comiesięczne spotkania z serdecznym kolegą – prawdziwym winnym ekspertem. Uwierzcie, nikt nie potrafi zamówić czerwonego wina z taką gracją, co on. Nadal czuję na podniebieniu wyrafinowany smak Merlot, kosztowanego razem z wykładowcami po obronie mojego doktoratu. Na pytanie, jaką markę wina lubię, bez większego wahania odpowiedziałabym, że najchętniej zaopatruję się w półwytrawne, niedrogie Jack Rabbit o głębokim, nietuzinkowym smaku.

Wino pięknie integruje ludzi, skutecznie rozgrzewa krew i sprzyja długowieczności – czerpię tę wiedzę z wiarygodnych, specjalistycznych źródeł. Uważam, że nie należy go wrzucać do jednego wora z pospolitymi alkoholami. Wino, zwłaszcza wytrawne, jest połączeniem siły i subtelności. Kultury południowe zbudowały wokół niego fascynującą filozofię oraz obyczaje, celebrujące życie, słońce i radość witalną. Dlatego boli mnie, kiedy ludzie stawiają znak równości między winem a upojeniem alkoholowym. Tak się nie godzi, tak być nie może.

Wino to obietnica ciekawych kulinarnych wypraw, która spełni się dopiero, gdy wykształcimy w sobie kulturę picia. Odkryjemy wówczas, że ten szlachetny alkohol, spożywany w umiarkowanych ilościach i z szacunkiem, otworzy nas na nieznane wcześniej, odświeżające doświadczenia. Czy jesteście więc gotowi, by wyruszyć w niezapomnianą wędrówkę na winnym szlaku?

Marta Wiktoria Kaszubowska

Marta Wiktoria Kaszubowska

Doktor filozofii, autorka dwóch powieści beletrystycznych - Zapach tytoniu i Brakujące ogniwo, kulturoznawca.

Strona internetowa:
linkedin.com/marta-wiktoria-kaszubowska

Komentarze