Szczodruszka

Wśród grudniowego napięcia, jak i powszechnej ekscytacji zbliżającymi się świętami, lubię zatrzymać się przy tradycji i nieco wyciszyć od zbiorowego podniecenia, choinkowych lampek, stosów prezentów i w stresie przygotowywanych potraw.

Oczywiście wiem, że nie wszędzie święta z tym się kojarzą, jednak dla mnie wystarczy, by domownicy nie wiedzieli o ich genezie, a już następuje zapętlenie w naśladowaniu świątecznych zachowań bez głębszej refleksji.

Do takiego zatrzymania się tuż przed świętami zaprasza nas przesilenie zimowe, 21 grudnia. Dzień, w którym światło wygrywa z ciemnością – dzień zaczyna się wydłużać, od teraz jesteśmy bliżej wiosny i odrodzenia. Ten symboliczny dzień dla naszych przodków był początkiem trwających wiele dni świąt, zbiorczo nazywanych Szczodre Gody. Zaczynały się w zasadzie dzień przed przesileniem, poprzez Szczodry Wieczór, kiedy dzieci obdarowywano drobnymi prezentami i przekąskami. Później następował szereg wyjątkowych, pełnych radości dni, w których dominowały wspólne biesiady, podarunki i ucztowanie.

fot. Birger Strahl, CC0

fot. Birger Strahl, CC0

Z dzisiejszej perspektywy widać wyraźnie, jak połączone jest to z cyklem przyrody. Że faktyczna celebracja dotyczyła zwycięstwa światła, słońca, dnia. Bo dzięki temu zakwitną rośliny, wzrośnie zielona trawa, będą dojrzewać owoce i cała przyroda na planecie obdaruje nas swoimi plonami. Można powiedzieć, że Szczodruszka to moment głębokiej wdzięczności dla natury za jej zdolność odradzania się, a poprzez tę wdzięczność zbliżamy się też do naszego mikrokosmosu – drugiego człowieka.

My tak samo zataczamy koło i stajemy u progu kolejnej swojej wiosny. Po czasie świętowania i oczekiwania na wiosnę rozpoczniemy nowe projekty, dokonamy życiowych zmian, poznamy nowe osoby, miejsca i zdobędziemy wiedzę. By za rok ponownie zwinąć się w kłębek pod jesiennym drzewem i odpocząć, aż światło zdobędzie przewagę nad ciemnością. W wymiarze symbolicznym czas współczesnych świąt powinien być szansą na głęboki wgląd w siebie i swoisty rachunek sumienia – co zostawiam za sobą, a co idzie ze mną dalej? Jakie cechy charakteru, jaką ścieżkę życiową, jaki nastrój pragnę by oświetliło rodzące się na nowo słońce?

Myślę, że dzięki takiej refleksji oraz społecznej pamięci o pradawnym znaczeniu świąt, wszyscy zbliżamy się do siebie i aktualizujemy dawne obrzędy z zupełnie inną energią. Staje się ona bowiem zakotwiczona w czymś starszym niż my, co nigdy nie przemija, ale zawsze czeka aż zwrócimy ku niej – ku naturze – swoje oczy i zaczniemy celebrować to, co faktycznie ważne: radosną wspólnotę, balans emocjonalny, zdrowie fizyczne, świadomość i wolną wolę w wyborze tego, co i jak chcemy czuć oraz doświadczać w życiu. I takiej samoświadomości, pełnej odradzającego się światła, każdemu z serca życzę.

Martyna Borowska

Martyna Borowska

Pasjonatka pisarstwa, filozofii wschodniej, hermetyzmu i mentalnej transgresji.

Otwiera słowem drzwi percepcji na alslowia.pl.

Komentarze