Symfoniczne obserwacje

Jestem stałą bywalczynią Symfonia Cafe Club w Szczecinie. To znaczy byłam, ponieważ teraz lockdown i tego typu sprawy. Gdy odwiedzam kawiarnię w normalnych okolicznościach, siadam z laptopem przy moim ulubionym stoliku niedaleko rozciągniętego na całą ścianę okna.

Podczas przerw w pisaniu obserwuję pewne niezwykle ruchliwe przejście dla pieszych. A, naprawdę, jest co obserwować.

Patrzę na przykład, jak przez miejską zebrę zwinnie przebiegają szczecińskie Romki i podziwiam ich barwne stroje oraz pełne majestatu oczy, kibicuję niepełnosprawnemu chłopakowi o dwóch kulach, pokonującemu gwarną ulicę codziennie o tej samej porze i trzymam kciuki, by przystojny młodzieniec na wózku bezpiecznie dowiózł przymocowany do swojego pojazdu sprzęt (chyba ma jakiś remont, bo kiedyś targał ze sobą ramę okienną). Przyjaźnie witam drobną studentkę w granatowym płaszczu i różowej czapce dzielnie mknącą przez jesienną szarugę, uchylam kapelusza nieustraszonym pomarańczowym kurierom gastronomicznym oraz salutuję dziarskiemu, doświadczonemu przez życie kloszardowi – choć dawno już utracił kontakt z rzeczywistością, nadal świetnie się bawi we własnym towarzystwie.

fot. Ryoji Iwata, CC0

fot. Ryoji Iwata, CC0

Dziwią mnie za to szczupli, młodzi biznesmeni, którzy nad komfort zawsze przedkładają elegancję – noszą podszyte wiatrem stylowe płaszcze, a na ich ostrzyżonych głowach i wypielęgnowanych dłoniach nigdy nie goszczą czapki ani rękawiczki, natomiast butni nastolatkowie z maseczkami pod nosem budzą we mnie tylko zgorszenie. Od czasu do czasu przeszywa mnie też dreszcz na dźwięk rozpędzonej karetki.

Tyle ludzkich istnień przechodzi przez tą ulicę. Tyle osób nieświadomych, że zapisują się w mojej pamięci i, że dedykuję im dzisiejszy felieton. Często czuję się jak czujny widz oglądający teatralny spektakl albo stalker bezwstydnie zaglądający przez dziurkę od klucza do cudzego mieszkania. Zastanawiam się, dokąd wszyscy tak pędzą, czemu ich skryte pod maseczkami twarze są strapione i co zajmuje ich rozbiegane myśli. Może przeżywają właśnie jeden z najważniejszych momentów w życiu? Może niebawem mają się z kimś rozstać lub wyznać zbyt długo chowaną w sercu miłość? Mimo, że jestem świadkiem tylko niewielkiego fragmentu ich zmagań, darzę sympatią tych moich znajomych nieznajomych, mężnie stawiających czoła losowi i odważnie idących w wyznaczonych przez siebie kierunkach.

Nasze życie jest w sumie takim przejściem dla pieszych – pośpiesznie mijamy obojętne nam twarze i jedynie przelotnie dostrzegamy zarysy ludzkich sylwetek w nadziei, że na drugim brzegu ulicznego zgiełku czeka nas jaśniejsza przyszłość i czyjeś nieanonimowe, ciepłe oblicze.

Marta Wiktoria Kaszubowska

Marta Wiktoria Kaszubowska

Doktor filozofii, autorka dwóch powieści beletrystycznych - Zapach tytoniu i Brakujące ogniwo, kulturoznawca.

Strona internetowa:
linkedin.com/marta-wiktoria-kaszubowska

Komentarze