Sumienie puklerzem narodów

Pamiętacie-li te piękne czasy, kiedy o klauzuli sumienia nikt nie słyszał? Bez tego wściekłego szumu medialnego, bez debat o tym, czy wypada, czy można, czy to poprawne? Ja już chyba nie, i nie jestem przekonany, czy to dobrze, czy źle.

Zaczęło się od lekarzy – dostali oni prawo zasłonienia się klauzulą sumienia w przypadku kwestii, skądinąd kontrowersyjnych, więc w niektóre z nich wchodzić nie zamierzam, takich jak aborcja czy eutanazja. Do tego doszły środki antykoncepcyjne, których lekarz może nie przepisać nawet wtedy, jeśli są ku temu wskazania medyczne.

Ale ja nie o tym, bo ostatnio kwestia klauzuli sumienia – w tym wypadku odmowy wykonania usługi – poszła dalej. Nie tak dawno polskie media huczały po wyroku w sprawie drukarza, który odmówił wydruku materiałów dla organizacji LGBT. Co prawda kwestia jego sumienia i wiary pozostaje bezsporna – ma on pełne prawo do posiadania własnych przekonań – to jednak zastanawia mnie pewna wolta prawna, która się dzięki temu (przez to?) dokonuje.
Pogdybajmy.

fot. GTorres, CC0

fot. GTorres, CC0

Wiara i sumienie zostały uznane za pełnowartościowe powody odmowy wykonania usługi. O ile z wiarą sytuacja jest prosta – święte księgi z reguły dość jasno opisują, co jest zgodne z daną religią, a co nie (częściej co nie jest) – o tyle kwestia sumienia roztacza rewelacyjne pole do popisu. Jako człowiek z bujną wyobraźnią, chciałbym zasugerować kilka przykładów, które mogą Wam się przydać w codziennym życiu.

Jeśli przejdziecie na pastafarianizm, wiara w Latającego Potwora Spaghetti może wam pozwolić na odmówienie sprzedaży durszlaków. Dlaczego? Stanowią one religijne nakrycie głowy tego wyznania, zatem czy wypada podejmować ryzyko, że ktoś opłucze w nich brokuły? Zażądajcie deklaracji na piśmie, że będą one używane wyłącznie do odcedzania makaronu i prowadźcie regularne kontrole w porze obiadowej.

Pracując w usługach gastronomicznych, nigdy nie zgadzajcie się na podawanie keczupu do frytek. Nie od dziś wiadomo, że najlepsze są z majonezem, a sumienie nie pozwala wam na to, żeby ułatwiać konsumentom paskudzenie tak wybornego dania plebejskim keczupem. W przypadku aktywnego sprzeciwu gościa, odmówcie również podania frytek. Nie chcecie mieć tego na sumieniu, jeśli przyniósł własny keczup.

W kinie róbcie selekcję widzów. Kobietom nie sprzedawajcie biletów na filmy sensacyjne czy kryminały, bo brutalne sceny są niestosowne dla wrażliwej, damskiej psychiki. Mężczyznom zaś odmawiajcie wstępu na komedie, zwłaszcza romantyczne (chyba, że przybędą z partnerką i wylegitymują się Kartą Związku lub obrączkami), bo nie przystoi. Mężczyzna ma oglądać mordobicie, krew i flaki. Jeśli przyjdzie para bez ważnej, podbitej przez proboszcza i rodziców Karty, każde z nich musi iść na oddzielny seans. Trudno i darmo, tak mi sumienie każe.

Czy trywializuję? Jak najbardziej. Czy się nabijam? Tak, ale to śmiech przez łzy. Bo w XXI wieku żyjemy, proszę państwa, a czy tylko ja mam wrażenie, że się cofamy? Co powoduje, że społeczeństwo (i to nie tylko nasze) nie jest w stanie żyć bez dyskryminacji jakiejś grupy? Bez klasycznego podziału my-oni? Kiedyś w głównej mierze decydował kolor skóry, płeć czy wyznanie. Czy ten sam – teraz już hipotetyczny – drukarz odmówiłby wydruku ulotek promujących festiwal kultury żydowskiej? Seans filmu polskich reżyserek?

Sumienie to ważna rzecz, warto posiadać. Ale gdzie są granice jego używania?

Michał Zawisza Woyczyński

Michał Zawisza Woyczyński

Anglista, dziennikarz, PRowiec z wykształcenia, zamiłowania, zawodu i innych zrządzeń losu. Obserwator, magister sarkazmu i samokrytyki.

Komentarze