Sieć grzybowa

Jako zielarka, wędrująca pośród kwiecistych łąk i porośniętych chwastami bagien, dobrze znam wyjątkowy stan umysłu, w który wprowadza człowieka zbieractwo w naturze. Należy przecież zaszyć się w kniei i uważnie wypatrywać roślin.

Na odludziu gonitwa myśli i swoiste napięcie mięśniowe, jakie towarzyszy nam w codziennym trybie życia, zaczyna przycichać. Nastaje klarowność. Lekka praca, a jednak wymagająca skupienia. Medytacyjny stan, uspokojenie, zanurzenie w zieleni. Dość długo nie doceniałam waloru terapeutycznego innego rodzaju zbieractwa – grzybobrania.

fot. Damir Omerović, CC0,

fot. Damir Omerović, CC0,

Grzybnia, sieć grzybowa, która umożliwia komunikację w lesie, odżywia glebę, a przy tym jest trwała i nieskończona, pobudza wyobraźnię. Nie tylko same kształty grzybów, ich zachowanie (niektóre np. czarnieją, unosząc w magiczny sposób kapelusze ku górze), ale też kolory, zapachy i działanie – to wszystko oszołamia! Choć grzybiarką z powołania nie jestem i rozpoznawanie wielu gatunków przychodzi mi z trudem, to gdy jestem na grzybowym spacerze, owe mikropołączenia, do mnie przemawiają. Już to pomarańczowe łebki, już to nadrzewne opieńki i wielkie huby. To można zjeść, to jest trujące, to wywołuje omamy, a ten... śmierdzi. Świat grzybów przychodzi do naszych domów pod postacią znanych każdemu borowików czy podgrzybków, a wyklęte muchomory czerwone wieszamy na choinkach pod postacią bombek (a były używane do leczniczych maści). Obecność grzybów w kulturze też jest interesująca. Olga Tokarczuk, niedawno mianowana Wielkim Ambasadorem Polszczyzny, w swojej tajemniczej książce Dom dzienny, dom nocny, opisuje jedzenie purchawek czy stare przepisy na grzybowe mikstury.

Jesienią bierzemy wiklinowe kosze w dłonie i ruszamy do lasu. Idąc pomiędzy drzewami, wpatrujemy się w ziemię (nauka koncentracji?), oddychamy dobroczynnym powietrzem, układ nerwowy relaksuje się, organizm dotlenia, umysł uspokaja. W koszu lądują grzybki, które później odżywiać nas będą zimą. Zawrotną karierę robią czarodzieje-kucharze, urozmaicają dania sycącymi grzybami.

Terapia grzybowa to chodzenie po lesie, wsłuchiwanie się w różnorodny grzybowy świat, połączony pod ziemią siecią grzybni. Możemy nauczyć się od nich potencjału komunikacji, jaki drzemie w każdym gatunku istot żyjących na ziemi. Przecież i Internet jest siecią.

Martyna Borowska

Martyna Borowska

Pasjonatka pisarstwa, filozofii wschodniej, hermetyzmu i mentalnej transgresji.

Otwiera słowem drzwi percepcji na alslowia.pl.

Komentarze