Serce na talerzu

Gdybym miała być posiłkiem, nie byłby on wykwintny.

Nie sądzę, że każdy marzy o zostaniu perliczką w yuzu na posrebrzanym półmisku, ale ja nie chciałabym nawet być schabowym. Myślę, że kanapka – niezależnie od rodzaju i natury takowej – byłaby najlepszym rozwiązaniem. Dlaczego?

Dwa rodzaje żołądka

Stare porzekadło mówi, że nie ma bardziej szczerej miłości niż miłość do jedzenia. Podejrzewam, że nikomu nie trzeba tłumaczyć genezy takowej konstatacji, albowiem uczucie zapełnienia pustki smakowitościami to przyjemność godna królów, która zdarza się i żebrakom. Zdarzyła się nam wszystkim. Rodzaj rozpusty, która zazwyczaj jest na wyciągnięcie ręki. Nie zawsze jednak wymiar fizyczny gra tutaj pierwsze skrzypce. Dlatego właśnie przez tędy do serca, mili państwo.

Jeśli mielibyśmy przypisać odczuwanie najsilniejszych emocji do jednego fragmentu ciała, zapewne wiele odpowiedzi wskazałoby żołądek. Oczywiście, że nie tylko, bo i głowa, i serce, i kończyny…
Jednakże, najtrudniejszym i najbardziej ekscytującym momentom w życiu towarzyszą rozmaitej maści skurcze, skręty i motyle, które lubią pojawić się zanim nawet głowa zdąży zabrać głos. Stąd też jadamy nie tylko dla rozkoszy podniebienia czy z rozsądku. Jadamy emocjonalnie.

fot. Lukas Bee, CC0

fot. Lukas Bee, CC0

Niuanse rzeczywistości

Wielu wspomnieniom – z natury kultury – towarzyszą uczty. Ba, jak wiele okazji okraszonych jest dekorem uginającego się stołu lub własnoręcznie upieczonego ciasta, aby oddać sentymentom co sentymentalne. Niemniej jednak, równie wiele z nich przeżywamy w samotności. W indywidualizmie ciszy, w kontemplacji chwili.

Dlatego właśnie byłabym kanapką. Pasującą na każdą okazję: do wielkiego przyjęcia w formie koreczków lub zgrabnych pinxos, ale dającą się zabrać do plecaka, gdy poryw chwili wezwie do wędrówki. Kanapką ze szkolnego plecaka, przez którą wyraża się codzienna troska. I tą jedzoną z masłem orzechowym i korniszonem, późną nocą, gdy już nie ma sił aby gotować. Hot-dogiem ze stacji benzynowej, podczas przeprowadzki na drugi koniec kontynentu, który w towarzystwie fantazyjnych sosów może zapaść w pamięć równie mocno co konfit z kaczki.

Chciałabym być kanapką, która podnosi na duchu lub daje siłę, aby przetrwać kolejny dzień.

W świecie fotoreportażu istnieje tzw. teoria decydującego momentu, według pomysłu pana Henri'ego Cartiera-Bressona. Mówi ona o tym, że to fotograf odpowiedzialny jest za nadanie kadrowi znaczenia, za namalowanie go naciśnięciem spustu migawki w odpowiedniej sekundzie.
Moim zdaniem, kanapka doskonale odnajdzie się w każdym z kadrów świata ludzi.

Kinga Wiklińska

Kinga Wiklińska

Zafascynowana smakami Azji, kucharka z zawodu i powołania. Prywatnie tworzy wegańskie słodkości i zwiedza świat z kotem Syriuszem.

Komentarze