Serce czy rozum
Lubię Węgry i tamtejszą kuchnię, zatem kiedy wróciłam z kolejnych wakacji spędzonych w kraju papryki i tokaju (ale nie tylko!), stwierdziłam że koniecznie muszę osobiście popełnić wegańskie langosze.
Kiedy już placki smażyły się na złoto, a w międzyczasie leczo dochodziło do stanu upojenia własną paletą smaków, do kuchni zajrzała koleżanka i widząc mój entuzjazm towarzyszący preparowaniu kolejnego eksperymentu, koniecznie zapragnęła wyjaśnienia jej czym owe placki są. Uważam, że to cudowne dzieci pączka i pizzy i tak też zostało jej to przedstawione. Po spróbowaniu przyznała, że w istocie – cudowne – ale muszą być koszmarnie niezdrowe. Pewnie, że niezdrowe, ale jakie pyszne!
Muszę tutaj wspomnieć o jednej kwestii, żebyśmy zrozumieli się dobrze. Jemy żeby żyć, a nie odwrotnie i niech nikt nie wmówi Wam, że jest inaczej. Pożywienie ma być, przede wszystkim, paliwem dla ciała. Jednakże, dlaczego nie miałoby stać się napędem duszy?
Z wielu czynności technicznych człowiek, w procesie rozwoju samego siebie, uczynił przestrzeń do zabawy i źródło przyjemności. Kąpiel potrzebna nam do utrzymania odpowiedniej higieny ciała, która z powodzeniem mogłaby wciąż odbywać się w zimnej toni górskiej rzeki, przekształciła się w wielogodzinne wylegiwanie w gorącej wodzie wypełnionej niezwykłymi aromatami czy magicznymi miksturami.
Słowo pisane, które niegdyś miało stanowić tylko i wyłącznie sposób na przekazywanie istotnych informacji, urosło do rangi sztuki i porywającej rozrywki w postaci szeroko pojętej literatury. Dlaczego to samo błogosławieństwo miałoby nie dotknąć talerza?
Często wspominam o społecznej funkcji, którą pełni jedzenie i nie dzieje się tak bez powodu. To konieczność, która jednocześnie otwiera nam drogę do najprostszego sposobu na rozpieszczanie się. Na wypełnienie dnia maleńkimi zachwytami. Na dobry moment.
Może to tutaj pan Amaro upatrywał inspiracji dla menu degustacyjnych? Ja go w tym doskonale rozumiem.
Czy czekolada jest zdrowa? Gorzka, od 70% kakao wzwyż jak najbardziej, szczególnie w niewielkich ilościach, ale to nie nią zachwyca się większość z nas.
Zatem możemy uznać, że jest niezdrowa: cukry, tluszcze, etc… Jednak nie ma większego zdziwienia jak moment, w którym druga osoba przyznaje się do dziwactwa nielubienia jej. Bo nie ma szczerszej miłości, niż miłość do jedzenia.
Odpowiadając jednak na pytanie zawarte w tytule, niezależnie od tego czy za czekoladą przepadacie czy nie, czy hedonizm rządzi Waszą kuchnią, czy może ściśle określone wyznaczniki dietetyczne zgodne z normami żywienia, pamiętajcie proszę – lekarstwo od trucizny dzieli jedynie dawka.
Kinga Wiklińska
Zafascynowana smakami Azji, kucharka z zawodu i powołania. Prywatnie tworzy wegańskie słodkości i zwiedza świat z kotem Syriuszem.