Sen mara - gdzie wiara?

Spędziłem zatem niemal trzydzieści lat w przekonaniu, że z wróżeniem ze snów jest tak, jak z czytaniem skutków ubocznych leków. Może wywołać senność lub pobudzenie, biegunkę lub zaparcia, łzawienie lub suchość oczu, zgon lub dodatkowe życie.

Ręka w górę – kto kiedyś sprawdził znaczenie swojego snu w senniku? Kto znalazł w nim hasło zęby wypadające – przyjaciela stracić, bogactwo zyskać albo podobne, obowiązkowo spisane wróżbicką składnią?

Pytam nie dlatego, że chcę wiedzieć, co wam się śniło, albo drobiazgowo rozpisywać się o swoich snach. Pytam dlatego, że senniki (i babcine i ciocine wróżby) pewnie zaszczepiły w wielu z nas świadomość, że sny to bzdury, kolorowe majaki, które nic nie znaczą. I że nie warto przywiązywać do nich większej wagi, nawet pod kątem proroctw – bo co sennik, to inne znaczenie.

Prababcia moja zwykła mawiać, że takie wróże, co chleb jedzą, gówno wiedzą. Spędziłem zatem niemal trzydzieści lat w przekonaniu, że z wróżeniem ze snów jest tak, jak z czytaniem skutków ubocznych leków. Może wywołać senność lub pobudzenie, biegunkę lub zaparcia, łzawienie lub suchość oczu, zgon lub dodatkowe życie. Senniki wszelkiej maści podobnie interpretują sny – i powiedzcie mi, że obok pisania horoskopów to nie jest wymarzona praca?

Ostatnio jednak w krótkim czasie miałem kilka bardzo szczegółowych, wyraźnych snów, które pamiętam mimo upływu kilku tygodni. Z pewnym wahaniem wspomniałem o tym mojej terapeutce, która pochyliła się lekko do przodu i poprosiła o rozwinięcie. Musiałem mieć minę jakbym się spodziewał, że wyciągnie pęczek szałwii i tamburyn, bo natychmiast wyjaśniła mi dość ważną rzecz – sen to również symptom. Oznaka czegoś, z czym psychika próbuje sobie poradzić. W ciężkim szoku zrelacjonowałem swoje – na przykład ten o wyjeździe do Łodzi, która była w Hiszpanii.

fot. Javardh, CC0

fot. Javardh, CC0

I wiecie co? Gdy się na nie spojrzy pod kątem co to oznacza, czego to może być metafora w pana przeżyciach, to to cholerstwo nabiera sensu. Chociaż przypomina to trochę tę część MasterChefa, w którym uczestnicy próbują odgadnąć skład gotowego dania, to jednak może pomylimy pietruszkę z kolendrą, ale śmietanę, bataty i cielęcinę możemy zidentyfikować.

W swoim śnie o hiszpańskiej Łodzi dałem komuś banknot 20 euro, bo potrzebował 2 euro na toaletę. W zamian dostałem dwie garści monet reszty. Moje zaangażowanie było zbyt duże, a zwrot nie tylko pomniejszony, ale i drastycznie bardziej nieporęczny.

W śnie o moim pokoju reagowałem agresją, bo ktoś poprzestawiał mi książki na półkach, burząc mój system, w którym na przykład Kossakowska i Grzędowicz, jako małżeństwo, dzielą półkę. Terapeutka wskazała siebie jako źródło tych odczuć – w końcu też wchodzi z butami w moją psychikę i wszystko przestawia, a mnie to podświadomie wkurza.

Do hiszpańskiej Łodzi przyjechałem obładowany jak dromader w karawanie, z garniturem, kilkoma torbami, walizkami. Wszystko to zniknęło, zanim dotarłem do mieszkania, w którym się zatrzymaliśmy. Więc kto wie, może podświadomie chcę zmiany otoczenia, klimatu, urlopu, bo wtedy pozbędę się – chociaż na chwilę – ciążących tobołów?

I tak, wiem, jak to brzmi – jakbym właśnie zaparzył i wypił herbatkę i niczym madame Trelawney wieścił śmierć, zniszczenie, czarne psy i morowe powietrze. Dlatego sny są tylko narzędziem – nie testem, nie wykryją źródeł i nie dadzą przepisu na panaceum. Ale jeśli zdarzy się Wam, drodzy czytelnicy, sen na tyle wyraźny, że będziecie mogli go sobie przypomnieć, to może warto nad nim pomyśleć. Zadać sobie pytanie skąd to się wzięło, co może oznaczać dla mnie tu i teraz (może nic – tak też może być!). Bo na wielkie bogactwo po pająka zobaczyć raczej nie mamy co liczyć.

Michał Zawisza Woyczyński

Michał Zawisza Woyczyński

Anglista, dziennikarz, PRowiec z wykształcenia, zamiłowania, zawodu i innych zrządzeń losu. Obserwator, magister sarkazmu i samokrytyki.

Komentarze