Rudy... to odpowiednia farba do włosów

Wiedziałam doskonale jak bardzo będę żałować każdej kolejnej radykalnej zmiany na swojej czuprynie, ale widząc wysuszony efekt tego, co kiedyś było moją piękną, artystycznie rozczochraną mozaiką, myślałam gorzej już być nie może.

Jestem kobietą.

Ano tak, jestem i jak każda kobieta domagam się zmian w swoim życiu. Zmian, może ciut za częstych, i często zbyt radykalnych, ale w końcu, jak to mówią wszyscy i wszędzie, żyje się raz, carpe diem, yolo i tym podobne.
Kolejny poniedziałek, kolejny wtorek, piątek, styczeń, luty i wciąż ta sama ja. Te same rozczochrane włosy, cienie pod oczami, fabrycznie skrzywiona, zdecydowanie zbyt częstą ironią i sarkazmem, twarz i bardzo zmęczone spojrzenie. Kiedy dobijasz już do linii granicznej, znoszenia swojego widoku podczas porannego mycia zębów wiesz, że to czas na zmiany.

Tylko jakie?

Na efekty diety i ćwiczeń trzeba zdecydowanie za długo czekać, no i nie ten timing. Takie postanowienia to na styczeń lepiej zostawić. Obciąć włosów już bardziej nie obetniesz, bo długość do ramion to dla twojej buzinki jedyna korzystna, ubrań też nie zmienisz, bo to zdecydowanie za droga impreza, więc zostaje… kolor włosów.

 fot. Ankit Sinha, CC0

fot. Ankit Sinha, CC0

Bajka nie moralizatorska

Jeśli dotrwaliście ze mną aż do tego momentu, serdecznie zapraszam na krótką historyjkę bez morału, z serii Jak bardzo źle można postępować ze swoim życiem.

Rozdział 1 – Zaproś swoją przyjaciółkę na alkoholową imprezę w piątek. Jeśli skończy się wam alkohol, zawsze znajdzie się jakiś otwarty przybytek, który zapewni wam obligatoryjne pawie o czwartej nad ranem.

Rozdział 2 – Upijcie się tak mocno, że jakikolwiek awaryjny tryb podtrzymujący racjonalne myślenie zostanie wyłączony.

Rozdział 3 – Wciąż popijając alkohol, krzyczcie o swojej kobiecej sile i niezależności tak głośno, że usłyszą tę informację wszyscy mający ją w dupie sąsiedzi.

Rozdział 4 – Wracając do mieszkania po spacerze z osiedlowego monopolowego, przypomnij sobie, że masz w domu rozjaśniacz do włosów, który kupiłaś dość dawno temu, ale nie miałaś wystarczająco dużych jaj, by z niego skorzystać.

Widzicie, najgorsze w tym, co miało dopiero nadejść, nie było wcale podjęcie złych decyzji, zdecydowanie gorsze było brnięcie w te złe decyzje na oślep, bez hamulców, zamiast szybki strzał w pysk i powiedzenie sobie dość!.
Tak, rozjaśniłam sobie włosy, paląc je przy tym niemiłosiernie i gwarantując sobie codzienną porcję jajecznicy na dzień dobry. Wiedziałam doskonale jak bardzo będę żałować każdej kolejnej radykalnej zmiany na swojej czuprynie, ale widząc wysuszony efekt tego, co kiedyś było moją piękną, artystycznie rozczochraną mozaiką, myślałam gorzej już być nie może. Błąd! Uwierzcie mi, póki tylko żyjecie, zawsze może być gorzej. Przekonała mnie o tym fioletowa płukanka, czarna szamponetka z niebieskimi refleksami dająca na moich włosach smerfnie piękny kolor, ciemnobrązowy szampon koloryzujący, który nakładany w panice nie pokrył wszystkich włosów, a także ostateczny gwóźdź do mojej trumny, trwała farba w kolorze najczarniejszego mlecznego brązu, jaki w życiu widziałam.

Kiedy po dwóch dniach intensywnej walki pozostałam sama na placu boju, wpatrując się w lustro, z którego patrzyła na mnie mała, blada Wednesday Addams zrozumiałam, że życie to pasmo chujowych decyzji, tego, w jaki sposób je zaakceptujemy, jakie wyciągniemy z nich wnioski i jak postanowimy żyć z nimi dalej.

Paulina Jarczok

Paulina Jarczok

Lubiący wyzwania korposzczurek, artystka i wizjonerka.
Pełna pasji samozwańcza pani psycholog, kochający ludzkość malkontent i mizantrop.

Komentarze