Przewrotne ale

Lubimy żyć w przekonaniu, że jesteśmy dobrzy, szlachetni i wielkoduszni. Problem w tym, że... nie jesteśmy aż tak dobrzy, szlachetni i wielkoduszni, jak nam się wydaje.

Chyba nie ma bardziej polskiego słowa od ale. Ono oddaje całą naszą złożoną naturę. Gdyby nie istniało, należałoby je wymyślić. Małe, niepozorne ale pozwala nam mieć o sobie jak najlepsze zdanie i spokojnie zasypiać. Zwykle używamy go, by powiedzieć coś, co nie jest społecznie akceptowalne, ale jest właśnie tym, co myślimy.

Lubimy żyć w przekonaniu, że jesteśmy dobrzy, szlachetni i wielkoduszni. Problem w tym, że… nie jesteśmy aż tak dobrzy, szlachetni i wielkoduszni, jak nam się wydaje. Wpadamy w złość z byle powodu, nie lubimy sąsiadów i obcokrajowców, w dupie mamy dobro zwierząt, a nasza wiara przy ziarnku gorczycy to liliput. Nie mamy jednak odwagi, żeby się do tego przyznać, dlatego ratujemy się ale. Ta moja sąsiadka to nie jest taka zła, ale lepiej niech mi się nie pokazuje na oczy. Ja tam nic nie mam do obcokrajowców, ale Polska dla Polaków. Jestem katolikiem, ale temu chamowi i idiocie to nigdy nie wybaczę, że wziął mi ostatnie piwo z półki w markecie! Lubię psy, ale muszą znać swoje miejsce! – którym na przykład jest nieocieplana buda w trzaskający mróz! Tym ostatnim zawsze odpowiadam, że mój pies zna swoje miejsce, bo bezbłędnie trafia na kanapę czy łóżko i jeszcze nigdy nie zabłądził.

Przewrotne ale, fot. StockSnap, CC0

fot. StockSnap, CC0

Logiki w tym za grosz, tak jakby ale służyło do łączenia w spójną całość dwóch zaprzeczających sobie zdań. Nie ma jednak to niepozorne słowo takiej magicznej siły. To trochę tak, jakby powiedzieć: Jestem weganinem, ale jem mięso.

Małe ale ma ogromną rolę do spełnienia. Jego zadaniem jest przedstawianie nas takimi, jakimi nie jesteśmy, ale chcielibyśmy być, albo wiemy, że inni tego od nas oczekują. Gdyby nie istniało słowo ale, musielibyśmy się przyznawać do bycia ksenofobami, chamami i nieczułymi draniami. Może wówczas nie mielibyśmy wyjścia i życzliwszym okiem spojrzelibyśmy na sąsiadów, zauważylibyśmy, że obcokrajowiec to człowiek taki, jak my, a pies też ma uczucia i marznie, gdy na dworze panuje temperatura poniżej zera. No, ale… jest ale, które pozwala nam spać spokojnie i bez wstydu oglądać swoją twarz w lustrze. Chwała ci ale! Nie znikaj ze słownika.

A gdyby tak zacząć używać ale w przeciwnym celu niż do tej pory? Mówilibyśmy wtedy: Nie mam nic do obcokrajowców, ale wiem, że za mało robię dla tych, którzy cierpią z powodu wojny lub głodu. Nie wiem, gdzie jest miejsce psa, ale na pewno nie w schronisku czy w zimnej budzie. Nie mam nic do sąsiadki, ale może mógłbym jej pomóc czasem wnieść zakupy na trzecie piętro?

Takie ale mogłoby zmienić świat!

Urszula Gutowska

Urszula Gutowska

Dziennikarka, korektorka, copywriterka i filmowiec.
Pasjonatka gry w scrabble, fotografii ulicznej i słowa pisanego.

Komentarze