Poza Facebookiem istnieje życie

W natłoku obowiązków zawsze znajdowałam czas na przesuwanie fejsbukowej tablicy i oglądanie zdjęć z Instagrama. Zajmowało mi to tyle czasu, że nie wyrabiałam się z niczym innym.

Podobno co roku, w okolicach lutego i marca nadchodzi taki czas, kiedy wszystkim jest jakoś tak gorzej na sercu. W końcu nadszedł ten czas także dla mnie. Mnóstwo zajęć, ponaglające alerty zwiastujące niechybnie nadciągające dedlajny umówionych zobowiązań, dni krótkie, szare, na dworze zimno i ponuro. Do tego wszystkiego telefon ciągle dzwonił, wiadomości przychodziły jak szalone, moje pięć skrzynek mailowych brzęczało non stop, a mnie sukcesywnie robiło się coraz bardziej słabo.

Zaczęłam odczuwać coraz większą złość i irytację. W tym całym natłoku obowiązków zawsze znajdowałam czas na przesuwanie fejsbukowej tablicy i oglądanie zdjęć z Instagrama. Zajmowało mi to tyle czasu, że nie wyrabiałam się z niczym innym. Ale przecież bez tego się nie da. Nie będę na bieżąco, zresztą wszyscy ludzie, z którymi coś mam wspólnego muszą mieć się ze mną jak skontaktować.

fot. Eddie Kopp, CC0

fot. Eddie Kopp, CC0

W końcu jednak nadszedł ten dzień. Nie stało się nic specjalnego – ot, kolejna szara doba spędzona na pracy. Mimo to coś we mnie pękło. Pomyślałam, że potrzebuje wyjazdu – choćby krótkiego. Od razu zaczęłam wyszukiwać najbardziej oddalonej od cywilizacji chatki w górach, bez wifi, oscypków, telewizora i ludzi. Do wyjazdu nigdy nie doszło, ale stało się coś innego.

Skasowałam wszystko. Wszystkie aplikacje okołospołecznościowe. Lubię robić zdjęcia, ale przestałam czuć potrzebę ich publikacji. Lubię pisać, ale nie chciało mi się dłużej bić się o miejsce na newsfeedzie. Odłączyłam się od wszystkiego i okazało się to być niemal tak kojące, jak najbardziej uroczy, drewniany domek skąpany w śnieżnym puchu gdzieś w Śląskim Beskidzie.

Nagle zaczęłam się ze wszystkim wyrabiać. Z ludźmi jakoś tak mi zaczęło być wygodniej w realu. Przestałam się denerwować polityką. Okazało się, że mogę się skupić na jednej rzeczy i że w ogóle mogę się skupić. I śpię też jakoś lepiej. Nie ma morału. Po prostu jestem zdumiona, że ludzie są tak genialni, że tworzą nowoczesne technologie i tak głupi, że zatracają się w nich bez reszty.

Rita Miernik

Rita Miernik

Studentka, blogerka, copywriter, redaktorka magazynu akademickiego Uniwersytetu Śląskiego.

Komentarze