Olimpiada na patelni

W zeszłym tygodniu tysiące pracowników gastronomii zebrały się, aby przejść wspólnie jeden z kilku corocznych maratonów uśmiechu.

Długi weekend – dla większości śmiertelników to czas wypoczynku i beztroskiej zabawy w towarzystwie godnego okazji pożywienia. Dla pracowników tzw. gastro to długodystansowy bieg o wodzie i modlitwie, aby tylko dotrwać do końca. Uważam, że zawodowe gotowanie powinno stać się kategorią olimpijską, a przynajmniej dostać możliwość postarania się o podobny awans społeczny. Oto spostrzeżenia, które pozwalają mi myśleć w ten sposób:

1. Wytrzymałość fizyczna. Podstawowy element, którego fałszywe wyobrażenie zdecydowanie odchodzi do lamusa. Grupa zawodowa gastronomii na tyle podniosła swój status jako istotny element rynku, że niewielu jeszcze ma wątpliwości jakoby mieszanie w garach miało być zajęciem lekkim i bezwysiłkowym. Na bogów i boginie makaronu, zapraszam na jeden dzień.

2. Liczy się czas. Podobnie jak w każdym innym sporcie, odgrywa on tutaj ogromną rolę. Ba, powiedziałabym nawet, że jest głównym trenerem drużyny pracującej przy kotletach, sałatkach lub rybach. Czas gotowania, czas wydania, czas produkcji, czas dograny idealnie pomiędzy różnymi częściami kuchni tak, aby lądujące na talerzu danie było perfekcyjnie ciepłe, zimne, kruche i wysmażone jednocześnie. I nie ma opcji, że może być inaczej, a przynajmniej nie powinno jej być.

fot. Carlos Aranda, CC0

fot. Carlos Aranda, CC0

3. Odporność psychiczna. Skoro presja czasu, to wita nas stres. Niemniej jednak, nie tylko czas powoduje, że każdy pracownik usług żywieniowych – od zmywaka po szefa kuchni – wychodzi zapalić, pobiegać, ewentualnie szydełkuje pod tempo TGV. Wysokie obroty i galaktyki detali powodują, że ciśnienie rośnie w miarę jak współpracownicy, goście lub management decydują się odkręcić kurek oznaczony czerwonym ostrzeżeniem: UWAGA! NERWY!

4. Gry zespołowe. Kuchnia, sala restauracyjna, bar… Nigdy ich działanie nie jest dziełem jednego człowieka. To skomplikowane machiny, pełne trybików w postaci odrębnych ludzkich istnień, które muszą doskonale się zazębiać, aby działać płynnie i bez zarzutów. Konflikt jednego kelnera z jedną kucharką nie zamknie się na tej dwójce, podczas gdy pozostali zajmować się będą swoimi sprawami. Zwyczajowo wygląda to tak, że ona już nie przekaże mu odpowiedniej wiadomości od dostawcy, a on zechce narzekać na każde danie, które ona przygotowała. Atmosfera palce lizać, ale nie da się w niej pracować.

5. Pasja. Jak w każdym sporcie, znacznie więcej niż sam talent znaczą pasja i poświęcenie. To złożenie na stosie ofiarnym wielu momentów, gdy zbierają się całe rodziny, odbywają ważne wydarzenia w życiu najbliższych lub samych gotujących. Często, nawet jeśli uda im się dotrzeć na wydarzenie, przybywają tam pokryci potem i tłuszczem frytury lub wypełnieni po korek kawą, ponieważ nie da się wyspać w cztery godziny i dobrze bawić. Jeśli nie to jest oznaką pasji, proszę znaleźć mi inne przykłady, bo ja już nie wiem co mogłoby nimi być.

Proponuję aby następny znicz na otwarciu igrzysk zapłonął w konstrukcji na kształt waflowego rożka, a co!

Kinga Wiklińska

Kinga Wiklińska

Zafascynowana smakami Azji, kucharka z zawodu i powołania. Prywatnie tworzy wegańskie słodkości i zwiedza świat z kotem Syriuszem.

Komentarze