O magii świata z czwartego dnia stworzenia

O nurcie literackim, jakim jest realizm magiczny napisano i powiedziano już wiele. Z biegiem lat sformułowanie to straciło na swoim źródłowym znaczeniu, zostało nieco osamotnione wśród innych rodzajów pisarstwa, wśród surrealizmu, modernizmu czy pozytywizmu, jako jedno z pojęć.

Ale opisywanie rzeczywistości w sposób magiczny jest czymś więcej niż sztywne ramy literaturoznawstwa. Magiczność sama w sobie przekracza granice i zarazem w żaden sposób nie tworzy nowych.

Wracając po przerwie do książek pioniera realizmu magicznego (Alejo Carpentier), poczułam, że warto na nowo poczuć w sobie istotę takiego widzenia świata. Ma ona korzenie w kulturze rdzennej Ameryki – Południowej i Środkowej. Zaczęło się od przeciwstawienia sposobu życia prawowitych mieszkańców tych lądów, do europocentrycznego postrzegania rzeczywistości, gdzie króluje pęd, szybkość i rywalizacja. Obecnie niestety coraz trudniej zrozumieć ten kontrast, bowiem także do świata poszukiwaczy diamentów i złota, do mitycznego El Dorado, dzikiej i nieokiełznanej dżungli, wdarła się na różne sposoby cywilizacja.

fot. Andrew Neel, CC0

fot. Andrew Neel, CC0

Mimo tego warto pamiętać, że nie tylko tam, ale i wokół nas, wciąż istnieją rejony niezasiedlone, pozostawione siłom przyrody, pierwotne i zastygłe w czasie. To właśnie zwrócenie uwagi na takie aspekty otaczającego nas świata, stworzyło realizm magiczny. Czasem w tych miejscach widziano człowieka lub zwierzę, żyjących w rytmie natury, cyklicznie poddając się życiu i umieraniu. Czasem widziano tam tylko podmuchy wiatru, śpiew ptaków, w ciszy zmieniających się na niebie słońca i księżyca. Carpentier określa taki świat – na wskroś realny, dla wielu na wyciągnięcie ręki (a dla innych wymaga opuszczenia komfortowego, miejskiego gniazda) – określa go mianem zapomnianego w czwartym dniu stworzenia.

Jest to świat, który nie został jeszcze nazwany i określony. Nie jest włożony w ramki wyimaginowanego intelektu. Samo jego istnienie zawiera się w teraźniejszości. A widzieć tylko to, co jest, zapomnieć o przyszłości i przeszłości, nadaje życiu barw magicznych. Znają je dzieci, którymi wszyscy byliśmy. I dlatego wciąż mamy dostęp do takiej percepcji – do widzenia w niej ulotnej, realnej magii.

Zrozumiałam, że w pisarstwie opartym na tym literackim terminie, słowa tętnią życiem i przemianą. I choć często zawierają elementy oniryzmu, psychodeliczne, surrealistyczne, to jednak ich magiczność jest bardziej prosta niż te pojęcia. To literatura opisująca pierwotną zasadę oddziałującą w świecie, taniec przeciwieństw, cykliczność o obliczu jasnym, jak i ciemnym. Przypomina nam też, że widzenie świata z czwartego dnia stworzenia wcale nie jest trudne, a wręcz zaskakująco łatwe. Powrót do prostoty, rdzennej jakości każdego z nas, niezależnie od kraju urodzenia i umiejętności, przywraca magiczną perspektywę – przywraca świat porzucony w dzieciństwie.

Martyna Borowska

Martyna Borowska

Pasjonatka pisarstwa, filozofii wschodniej, hermetyzmu i mentalnej transgresji.

Otwiera słowem drzwi percepcji na alslowia.pl.

Komentarze