Nowe wcielenie Led Zeppelin?

Choć urodzili się u progu XXI wieku, brzmią i wyglądają jak wyjęci żywcem z lat 70. Zespół Greta Van Fleet wdarł się przebojem na rockowe listy w USA jeszcze w 2017 roku, teraz głośno jest o nich także w naszym kraju.

Grupę powstałą w amerykańskim stanie Michigan tworzą trzej bracia, mający polskie korzenie: bliźniacy Josh (wokal) i Jake Kiszka (gitary), ich młodszy brat Sam (bass), skład uzupełnia przyjaciel muzyków Danny Wagner (perkusja).

Greta Van Fleet, fot. materiały prasowe

Greta van Fleet, fot. materiały prasowe, www.gretavanfleet.com

Już po pierwszych dźwiękach ich największego przeboju Highway Tune trudno nie odnieść wrażenia, że nie mamy do czynienia ze współczesnym zespołem. Wokal Josha jest łudząco podobny do Roberta Planta z Led Zeppelin, a brzmienie grupy najczęściej porównywane jest do tego, jak w pierwszych latach kariery prezentowali się prekursorzy hard rocka.

Black Smoke Rising, Vinyl Edition, fot. materiały prasowe

Black Smoke Rising, Vinyl Edition, fot. materiały prasowe

Pierwsze dźwięki Highway Tune przywodzą skojarzenia z Whole Lotta Love, gdzie wrzask przypominający ten Planta pojawia się na początku utworu. Praca gitar, sekcja rytmiczna, ale także charakterystyczne analogowe, przytłumione brzmienie to także czerpanie całymi garściami z najlepszej rockowej tradycji. Czerpanie, ale nie kopiowanie pomysłów czy nieudolne naśladowanie. Mimo tych wszystkich muzycznych skojarzeń, muzykom Greta Van Fleet nie można bowiem odmówić pomysłowości i szukania swojego brzmienia.

From The Fires, CD Edition. fot. materiały prasowe

From The Fires, CD Edition. fot. materiały prasowe

Zresztą nie tylko do tradycji Led Zeppelin sięgają młodzi Amerykanie. Na wydanej w listopadzie 2017 r. debiutanckiej płycie można znaleźć jeszcze głębsze inspiracje. Talk on the street czy Flower Power przywołują na myśl inną rockową legendę – The Rolling Stones i ich wczesną twórczość, inspirowaną bluesem. Amerykańkich korzeni głębszych niż rock'n'roll jest tu zresztą więcej – Meet On The Ledge brzmi jak skomponowany przy ognisku utwór już nawet nie bluesowy, a raczej w stylu americana. Motyw ogniska pojawia się zresztą na okładce płyty o znamiennym tytule From The Fires.
I tak jak kiedyś winylowe albumy, trwa około pół godziny – 8 kompozycji, 4 na stronie pierwszej, 4 – na drugiej. Czy to na pewno XXI wiek?

Piotr Słyszyński

Piotr Słyszyński

Absolwent socjologii i dziennikarstwa. Pasjonat muzyki, szczególnie rockowej i alternatywnej. Zainteresowany głównie polską kulturą.

Komentarze