Nie mamy czasu

Daria Zawiałow jako jedna z niewielu polskich artystek dokonała w krótkim czasie tego, o czym marzą dziesiątki, jeśli nie setki, muzyków.

Przez trzy lata, licząc od debiutanckiego A kysz!, zdążyła nagrać kilka teledysków, drugi album długogrający, współpracowała z takimi artystami jak schafter, Quebonafide czy ostatnio, przy okazji Męskiego Grania, Błażej Król i Igor Walaszek. O ile nie każda z tych piosenek wprowadza powiew świeżości do polskiego półświatka muzycznego, o tyle żadnej z nich nie można odmówić chwytliwości i przemyślanej kompozycji. W tym całym zabieganiu i niejako w przerwie od nagrań oczekiwanego przez fanów kolejnego albumu (roboczo ochrzczonego przez artystkę Darka vol. 3) i kolejnych tras koncertowych, wokalistka pokusiła się o wydanie reedycji przebojowych Helsinek. Wydawnictwo z 2 października tego roku jest promowane klipem do nowo nagranej piosenki Nie mamy czasu. Warto w tym miejscu się przyjrzeć, jak wspomniany kawałek komponuje się z pozostałą częścią już półtorarocznego albumu.

Helsinki, Special Edition, Daria Zawiałow, 2020, fot. materiały prasowe

Helsinki, Special Edition, Daria Zawiałow, 2020, fot. materiały prasowe

Patrząc na tracklistę specjalnej edycji Helsinek, można odnieść wrażenie, że jest to coś pomiędzy remiksem podstawowej wersji płyty a kompilacją różnych kawałków powstałych czy nagranych po premierze oryginału. Na albumie znalazły się koncertowe wykonania Helsinek czy przebojowego Nie dobiję się do Ciebie. Ponadto znajdziemy tam nowe wersje Szarówki (z gościnnym udziałem Janusza Panasewicza) i Salonik. Kolejność utworów również uległa nieznacznej zmianie, a całość otwiera wspomniane wcześniej Nie mamy czasu.

Kawałek ten jest dla albumu swoistą kropką nad i. Pierwotna wersja drugiej płyty Darii Zawiałow, mimo znaczącego zwrotu w stronę muzyki elektronicznej, głównie takiej spod znaku lat 80., wciąż miała w sobie charakterystyczne, gitarowe brzmienie. Po kilku przesłuchaniach drugiego krążka piosenkarki łatwo można było dojść do wniosku, że jest to płyta, delikatnie mówiąc, momentami niespójna. Nie mamy czasu kładzie jednak nacisk na syntezatory i rozbudowaną produkcję, a umieszczenie go jako pierwszego utworu na albumie, zamiast rockowej ballady Płynne szczęście, nadaje całości zupełnie innego kształtu. Piosenka ta jest promowana przez klip, w którym, jak w przypadku chyba wszystkich teledysków autorki Malinowego chruśniaku, opowiedziana jest pewna historia ilustrująca przekaz utworu. Twórcy całości, podobnie jak w poprzednich produkcjach, spisali się tutaj na medal – gra świateł, praca kamery i fabuła całości trzymają naprawdę solidny poziom, a jednocześnie stanowią fantastyczną wizualizację dla opowieści wymyślonej przez Darię.

Nie mamy czasu jest najprawdopodobniej ostatnim wydawnictwem piosenkarki do czasu premiery kolejnej płyty i stanowi dla słuchaczy ogromną zagadkę. W tej sytuacji możemy tylko spekulować, jaki będzie kolejny krążek Darii Zawiałow. Czy chciała za pomocą tej piosenki zapowiedzieć, jakie ma plany na przyszłość, czy jedynie zamknąć pewien rozdział i dopracować momentami niespójną poprzedniczkę? Mamy trochę czasu, by pomyśleć nad odpowiedzią na to pytanie.

Mateusz Derecki

Mateusz Derecki

Basista w zespole Octopus Ride, aktywny słuchacz i analityk Dobrej Muzyki, wielbiciel wycieczek pieszych i rowerowych.

Komentarze