Miłość 30+

To znaczy, niby ciekawie byłoby kogoś mieć, ale... no właśnie. W sumie dobrze Wam w pojedynkę. Młodzieńcze tęsknoty dawno zbladły i cieszycie się własną przestrzenią, w której robicie, co się Wam żywnie podoba.

Można powiedzieć, że osiągnęliście w życiu satysfakcjonujący etap: wiecie już, co Wam w duszy gra, realizujecie zainteresowania, nabraliście pewności siebie i stać Was nie tylko na opłacenie rachunków i zapełnienie lodówki, lecz także na ukulturalnianie się oraz urlopowe podróże 1-2 razy do roku. Nagle… pojawia się ONA. Włazi z zabłoconymi buciorami do Waszego świata i arogancko zmienia wszystkie plany. O czym mowa? O miłości 30+.

Fajnie jest się zakochać – rzeczywistość nabiera kolorów, otoczenie wydaje się milsze, a problemy odpływają w mgiełce beztroski. Najchętniej i najodważniej otwiera się serca w okresie licealno-studenckim. Oboje z sympatią startujecie od zera, na studiach razem wynajmujecie mieszkanie, utrzymujecie się ze skromnych budżetów i krok po kroku wspinacie się po bytowych drabinach.

A teraz załóżmy, że jesteście singlami po 30. To znaczy, niby ciekawie byłoby kogoś mieć, ale… no właśnie. W sumie dobrze Wam w pojedynkę. Młodzieńcze tęsknoty dawno zbladły i cieszycie się własną przestrzenią, w której robicie, co się Wam żywnie podoba. Poza tym, wypracowaliście codzienne rytuały i nie chcecie, by ktoś w nie ingerował. W takiej sytuacji, miłość jawi się raczej jako komplikacja, niż dar od losu.

fot. Maira Gallardo, CC0

fot. Maira Gallardo, CC0

Mimo prób racjonalizowania, ten ktoś wczepił się Wam jednak w myśli i doświadczacie w jego obecności emocji, o które nawet siebie nie podejrzewaliście. Zauważacie, że druga strona odwzajemnia zainteresowanie, umawiacie się na kawę, potem drugą, trzecią, czwartą i w głowie rodzi się nieuchronne pytanie: Co dalej? Czy muszę zakwestionować to, co sobie tak misternie ułożyłem? Mam przecież mieszkanie, za nic w świecie go nie opuszczę! Jeśli ten ktoś okaże się bałaganiarzem/pedantem, jeżeli oplecie mnie jak bluszcz i zadusi swoją bliskością? Albo stanie się nudny/problematyczny, ale rozłąka będzie kosztowała zbyt wiele wysiłku i nerwów?

W wieku 30+ wejście w związek rzadko przypomina skok na główkę do jeziora. Powoli się w nie zanurzamy, ostrożnie stąpamy po dnie i przechodzi nas dreszcz, gdy coś owinie się wokół łydek. Do potencjalnych partnerów podchodzimy, jak do kandydatów na rozmowie kwalifikacyjnej – wnikliwie sprawdzamy, czy ich input i content wniosą coś do naszej firmy zwanej życiem.

Moja rada? Nie bierzcie wszystkiego tak poważnie. Nie namawiam, by przymykać oko na sygnały ostrzegawcze, lecz aby – przynajmniej na początku – cieszyć się tym, co piękne, doceniać wzajemną bliskość i fakt, że spotkało Was coś wyjątkowego. A przyszłość? Drugą stroną barykady prawdopodobnie też targają wątpliwości. Postawcie więc na szczerość i zwierzcie się z rozterek. Ktoś, komu na Was zależy potraktuje je we właściwy sposób i zaczniecie pracować nad rozwiązaniem. Warto przy okazji wziąć pod uwagę, że istnieją nietradycyjne związki, w których ludzie spędzają szczęśliwe lata.

Po prostu szkoda byłoby pozwolić, by miłość przeszła Wam koło nosa. Taka szansa może się już nie powtórzyć.

Marta Wiktoria Kaszubowska

Marta Wiktoria Kaszubowska

Doktor filozofii, autorka dwóch powieści beletrystycznych - Zapach tytoniu i Brakujące ogniwo, kulturoznawca.

Strona internetowa:
linkedin.com/marta-wiktoria-kaszubowska

Komentarze