Mężczyzna nieokrzesany

W czyje ramiona ona wpadnie szukając pomocy? W ramiona tego wymuskanego, wypachnionego, wydelikaconego z manicurem czy popędzi na azymut do tego z bronią, niedogolonego, nonszalanckiego w ruchach i odzieniu, ale z pewnością, że komu trzeba to łeb z płucami urwie?

Ostatnio popadłam w lekki niebyt za sprawą pewnego Norwega. Mąż mi go podsunął, żeby nie powiedzieć nastręczył. Do tego stopnia w punkt trafił, że noce zarywam, z terminami nie wyrabiam, krążę na linii Oslo – Polska południowa i ogólnie lekko odleciałam. Dobrze, że mężczyzna wyrozumiały u boku, bo tak na oko to rodzina z lekka patologiczna. Lotto mi to, po prostej nigdy jakoś nie szło, meandry muszą być, najlepiej w rodzaju tych filmowych.

Więc trafił się typ spod ciemnej gwiazdy, z dalekiej północy. Nie ideał, broń Boże, od takich uchowaj nas, w takich nie wierzymy. No i właśnie. Norweg nazywa się Harry Hole, pracuje w policji, strasznie pije, rozwiązuje nierozwiązywalne, wysoki, męski, z każdym tomem bardziej pokancerowany, z zasadami, niezłomny. Taki typ, który choćby na kolanach, to wstanie i dokończy co zaczął. Ratuje kobiety z kłopotów, których by nie miały gdyby się o jego ramiona nie omsknęły, a one ratują jego. Od upadku, od zguby totalnej, od śmierci.

Czerwone Gardło, Jo Nesbo, Wydawnictwo Dolnośląskie
Czerwone gardło, Jo Nesbo

Kobiety, a właściwie ta jedyna, przywracają go co rusz do życia. Bo on ma to coś. I w dodatku nosi broń. Myśliwy, rycerz i jeszcze, od czasu do czasu, potrzebuje głowę na naszych kolanach złożyć. No bajka. Takich chcemy, takich bierzemy. Cóż zrobić, jeżeli się w przedszkolu człowiek zakręcił na rycerzach Okrągłego Stołu, potem zakochał na zabój w Robin Hoodzie, w podstawówce prawie że przeniósł do Londynu na Baker Street, po drodze zaliczył uczucie do Winnetou, to pewne nawyki zostają. Nie wiem czy są one dobre, ale jak dotąd szkodliwe nie były. No i ten Harry, w zimnym Oslo, od baru do baru, od sprawy do sprawy, walczący ze złem tego świata i z samym sobą, jest tak niezwykle pociągający. Bo wiadomo, że chodzi o to, by gonić króliczka, ale taki milusi to lepiej żeby on nie był. Całkiem. Bo byłoby nudno. Bo lepiej skakać, a potem płakać. Mniej więcej tak to leci, jak świat stary zasadniczo lepiej żałować tego czego się użyło, niż tego czego się nie zaznało. Tako rzeczą znawcy. I tego się trzymamy.

Oczywiście, nie jesteśmy totalną kretynką, co to Kalibabkę za amanta bierze i potem zostaje bez kasy, bez faceta i bez szacunku. Takie głupie to już nie jesteśmy. YSL powiedział kiedyś, a powiedział parę naprawdę mądrych rzeczy, że najlepszą kreacją dla kobiety są ramiona ukochanego mężczyzny, ale wszystkim tym, którym nie jest dane zaznać tego szczęścia, służy pomocą. To się idealnie wiąże właśnie z Jo Nesbo, który tworząc Harrego Hole wyszedł naprzeciw atawistycznym potrzebom kobiety.

Karaluchy, Jo Nesbo, Wydawnictwo Dolnośląskie
Karaluchy, Jo Nesbo

W czyje ramiona ona wpadnie szukając pomocy? W ramiona tego wymuskanego, wypachnionego, wydelikaconego z manicurem czy popędzi na azymut do tego z bronią, niedogolonego, nonszalanckiego w ruchach i odzieniu, ale z pewnością, że komu trzeba to łeb z płucami urwie? No? Pytanie z gatunku tych retorycznych. Do tego wiadomo, że kobieta istotą dość zachłanną jest, więc i ramionami nie wzgardzi, i sukienkę od YSL narzuci. Od przybytku głowa nie boli wbrew wszystkim koncepcjom slow motion.

Oczywiście w pełni rozumiem, że świat trochę rozedrgany jest i miło błysnąć, że się ostatnio z rąk najnowszej książki, najnowszego noblisty nie wypuszczało, a u nas na nocnej szafce to tak z sentymentu Kafkę do poduszki czytamy, ale czasem życiem trzeba się zająć, aby potem nie ryczeć do tej poduchy, bo nam żaden laureat nie pomoże. Więc wszystkim wątpiącym polecam wypad do Oslo, zadzierzgnięcie bliskiej znajomości z komisarzem Hole, powrót do źródeł, weryfikację o co kaman na linii mężczyzna – kobieta w wersji sprzed ery metroseksualnych i generalnie powiew lodowatego, norweskiego powietrza.

Czerwone Gardło

i inne książki o Harrym Hole
Jo Nesbo
Wydawnictwo Dolnośląskie

Cammelie

Cammelie

Pisze, bo lubi. Kiedy nie pisze, znaczy, że nie.

Prowadzi autorskiego bloga www.cammelie.com.

Komentarze