Kobiecość i piękno

Złączyłam te dwa wyrazy, ale nie muszą one koniecznie istnieć ze sobą. Poza tym, dla każdego coś innego jest piękne.

Dla mnie klasyczne piękno jest nudne, oczywiście zauważam je, ale te wszystkie kobiety wyglądają tak bardzo podobnie. Nawiasem mówiąc, nie wiem, czy mam prawo wypowiadać się w temacie. Ktoś mógłby posądzić mnie o zazdrość.

Wybiegając temu naprzeciw odpowiadam, może sama sobie, że owszem są pewne rzeczy, których ludziom zazdroszczę, ale na pewno nie jest to uroda. Cenię sobie piękno, ale pod inną postacią. Jedną z nich jest poczucie własnej wartości. Taki stan, że cokolwiek by się stało, co bym nie usłyszała na swój temat, to mnie nie ruszy. Kobieta znająca swoją wartość jest piękna. To jest coś nieuchwytnego, coś na innym poziomie percepcji. To się po prostu czuje. Nie chodzi tu o pewność siebie, która czasami wydaje się przebraniem, fasadą. Jasne, wygląd też jest ważny, ale bardziej w sensie zadbania o siebie, a raczej dbania o siebie. Mam tu na myśli np. ubiór dopasowany do osobowości, wygodny, nieoczywisty, taki wiecie podkreślający nasze atuty. Nie piersi, nie nogi, a stan ducha. Właśnie o to mi chodziło. No i włosy, koniecznie muszą być zachwycające. Wydaje mi się, że trochę odeszłam od początkowo obranej tezy.

fot. Anna Piekut

fot. Anna Piekut

Wracam na właściwe tory. Kobieta, żeby była kobieca, musi być trochę mężczyzną. Ja wiem, są takie teorie, że kobieta musi być miła, słodka, nieporadna, trzepotać rzęsami i mieć tępy wyraz twarzy. Ogólnie zaś chodzi o to, żeby nie być idiotą… ciut sobie bimbaj, żyj niby cymbał… możesz być świrem, możesz być zbirem, być idiotą – o nie, nie, nie… tak przy okazji, cytowane słowa Agnieszki Osieckiej w wykonaniu Katarzyny Groniec – miód. Nie być idiotką, nawet nie udawać, bo po co? To zwyczajna kompromitacja. Nie umiem złożyć stołu, ale umiem skręcić fotel. Nie umiem wymienić lusterka w aucie, ale umiem zatankować. Jak czegoś nie jestem w stanie zrobić proszę innych o pomoc, albo płacę specjalistom. Trzeba sobie radzić w każdej sytuacji, a nie robić z siebie kretynkę.

A może jak śpiewała Alicja Majewska być kobietą – oszukiwać, dręczyć, zdradzać nawet, gdyby komuś miało to przeszkadzać. Powiadają, że mężczyźni kochają zołzy. Tylko, czy kobietami jesteśmy dla nich? Czy zawsze trzeba mieć go u boku, żeby czuć się pięknie, kobieco, mieć poczucie celu i być sobą? Nie wydaje mi się. Nie chwaląc się, ja dokonałam metamorfozy będąc sama, bo tak naprawdę chodzi o mnie. Zawsze chodziło o mnie. Dziś czuję się dobrze we własnym, niedoskonałym ciele, bo jak mawiała boska Marilyn Monroe niedoskonałość to piękno. Czasem czuję się jak wrak i tak wyglądam, ale to jedno z moich oblicz kobiecości. Nawet smutna jestem sobą, choćby z tego powodu, że zdaję sobie sprawę z nierealności tego uczucia. To skomplikowane, ale z pewnością uda się kiedyś z tym zwyciężyć.

Bardzo mi się podobają starsze panie, które wprost emanują kobiecością i ja postanowiłam też taka być. One są prawdziwe, mają siwe włosy, zmarszczki, cały wór doświadczeń na plecach, a jednak są piękne. Zadbane, intrygujące nawet. Można rzec, że nie zależy im na atencji otoczenia i są sobą. Nie wiadomo od kiedy, ale czy to ważne? Najważniejsze to kochać siebie, wybaczać sobie, wtedy jest siła i piękno.

Anna Piekut

Anna Piekut

Miłośniczka dobrych książek, długich spacerów, rowerowych wycieczek i futbolu. Kociara. Rękodzielniczka.

Komentarze