Kilka słów o podwyżce

Wiele osób musiało naprawdę porządnie zapracować na te 300 zł. Musiało wyrabiać nadgodziny, lizać odpowiednie tyłki, czasem też sprzedać najlepszego kumpla. No ale, jak to mówią, cel uświęca środki.

Praca dla idei dawno przestała być czymś zrozumiałym. Praca dla pieniędzy – owszem. Jednakże drobny błąd w obliczeniach sprawił, że ludzie zdurnieli do reszty i zaraz napiszę, o co dokładnie chodzi. Średnia krajowa jaka jest – każdy widzi. Czas pracy? Zwykle osiem godzin. Teoretycznie, w rzeczywistości bowiem nadgodziny (bezpłatne) są dobrze widziane, a na sam dojazd do roboty wielu z nas traci co najmniej godzinę dziennie, czasem nawet dużo więcej. Co to oznacza? Że średnio dziesięć godzin naszego życia dziennie zostaje zamienione na pieniądze. A mówią, że życie nie ma ceny…

Podwyżka ma znaczenie

Pracować trzeba, co do tego nie ma wątpliwości (choć są tacy, którzy je mają). W zamian za poświęcenie pracodawcy tych – marnych w końcu – dwustu godzin miesięcznie, mamy przecież szansę raz w roku jechać na wczasy All Inclusive, kupić sobie wodę toaletową i waciki, a może nawet błędnie stwierdzić, że stać nas na dziecko. Nieistotne. Tym, co ma znaczenie, nie jest poświęcony czas ani pensja – tym, co ma znaczenie, jest podwyżka!

Najważniejszy jest upór

Och, od pięciu lat nie dostałem podwyżki, mój szef niechętnie daje podwyżki, o podwyżce to ja mogę pomarzyć – wszyscy to znają, czyż nie? Ale jednocześnie są uparci. Są tak kurewsko uparci, że po roku, pięciu, a może dziesięciu latach, w końcu tę upragnioną podwyżkę otrzymają. Dostałem podwyżkę! – krzyknie od progu on czy ona do swego partnera. Cudownie kochanie, cudownie! A ile?. A 300 zł!. Bo 300 zł to standardowa podwyżka. To nie za mało (żeby pracownik nie narzekał) i nie za dużo (żeby się nie rozbestwił). To takie podwyżkowe optimum.

Było warto!

Wiele osób musiało naprawdę porządnie zapracować na te 300 zł. Musiało wyrabiać nadgodziny, lizać odpowiednie tyłki, czasem też sprzedać najlepszego kumpla. No ale, jak to mówią, cel uświęca środki – w końcu chodziło o trzy stówy, czasem też o nobilitującą zmianę stanowiska, np. ze specjalisty na zastępcę, czyli z tego, którego nie widać, na tego, który zawsze jest winny. I powiem wam jedno – było warto! 300 zł podwyżki to aż jeden złoty pięćdziesiąt groszy więcej na godzinę. Każda godzina życia podwyżkowca nabrała więc teraz prawdziwej wartości!

Marcin Jaskulski

Marcin Jaskulski

Warszawiak. Z wykształcenia ekonomista. Autor powieści i poradników, bloger, copywriter.

Strona internetowa
www.contenido.pl

Komentarze