Jeden dzień z życia copywritera (Kogo?)
Przetrzebiłam Internet w poszukiwaniu informacji, przepisów, porad. Szybko pójdzie, więc mogę iść zrobić sobie kolejną kawę... albo może jednak wypiję tylko szklankę wody?
Dla wielu ludzi zawód copywritera jest nie lada zagadką, a dla mnie jest dość trudny do opisania (ustnie; pisemnie łatwiej). Mówię: Piszę teksty do Internetu. Nie rozwodzę się nad tematem. Może takie wyjaśnienie wystarczy. Ale nie. W tym miejscu często pada jednak: Oo, to jesteś dziennikarką! Szybko spieszę z wyjaśnieniem: Nie, nie. To co innego (i tu musi jednak nastąpić zagłębienie się w arkana zawodu). Innym razem słyszę: Oo, to pracujesz w reklamie! I historia znów się powtarza.
Do komputera często siadam o 5.00 rano. O tej porze nikt do mnie nie zadzwoni, nie wpadnie z wizytą (Ale jaka to fajna niespodzianka! – kto jeszcze lubi ten skecz kabaretu Hrabi?), nie przyniesie listu ani nie przyjdzie odczytać licznika. Mogę wtedy zgłębiać tajniki tematów moich tekstów bez obawy o nagłe (niby niewinne, ale nie ręczę za siebie) oderwanie od pracy.
Zaczynam od sposobów na skuteczne, szybkie i łatwe sprzątanie. Próbuję nie spoglądać na stertę ubrań czekających na wyprasowanie. Z lubością rozpisuję się o koszulkach postawionych w szufladach na baczność i o skarpetkach ułożonych kolorami (w taki sposób, by oddychały, jak radzi japońska specjalistka od porządków). Delektuję się opisem błyszczącej i sterylnej łazienki i kuchni. Na szczęście z kanapy nie widzę moich.
Następny temat to zdrowe odżywianie. Łatwizna. Wiem o nim wszystko. Przetrzebiłam Internet w poszukiwaniu informacji, przepisów, porad. Szybko pójdzie, więc mogę iść zrobić sobie kolejną kawę… albo może jednak wypiję tylko szklankę wody? Nie, później. Ech, ale temat podstępny, wciąż o potrzebie picia wody i szkodliwości picia kawy. Cholera, idę po tę wodę.
Co teraz? Mój ulubiony temat: aranżacje wnętrz. Tu zaszaleję. Z lubością rozpisuję się o surowym industrializmie, wymagającym zakupu gołej żarówki za kilkaset złotych, o minimalizmie za maksymalne kwoty i udogodnieniach w kuchni droższych od mojej całej zabudowy.
I na koniec temat o ergonomicznym fotelu do pracy przy biurku. W słusznym oburzeniu wystukuję na klawiaturze przestrogi, że kręgosłup, że nadgarstki, że krążenie… Poprawiam się w pościeli, podnoszę laptopa z kolan, bo za bardzo grzeje, podkładam poduszkę pod plecy. Nie, nie jest źle. Nawet całkiem wygodnie. Przynajmniej gdy już będzie mnie stać na ergonomiczny fotel, żaden sprzedawca mnie nie zagnie.
Lila Górska
Copywriter z krwi i kości. Polonistka.
Lubi psychologię, zwierzęta i kajakarstwo.
Po nocach, zamiast się wysypiać, czyta książki i ogląda filmy.