Jak przetrwać listopad?
Jesień to nie koniec świata i można ją przeżyć. A może wcale nie musi być aż taka zła? I są sposoby, żeby ją sobie osłodzić, ocieplić, rozjaśnić i umilić.
Na drzewach pozbawionych liści jakieś czarne ptaszyska próbują schować się przed deszczem. Gdy się budzisz jest ciemno, potem do godziny 16 jest szaro buro, o 16 znów robi się ciemno. Do tego jest mokro i zimno. Podobno w listopadzie umiera najwięcej osób, a jeszcze więcej przeziębia się i dostaje grypy.
Ale jesień to nie koniec świata i można ją przeżyć. A może wcale nie musi być aż taka zła? I są sposoby, żeby ją sobie osłodzić, ocieplić, rozjaśnić i umilić.
Po pierwsze ubieraj się ciepło. Może się nie rozchorujesz, a przynajmniej nie zmarzniesz.
Po drugie spraw, by Twój dom był przytulniejszy. Na dworze jest nieciekawie, ale za to w mieszkaniu może być bardzo przyjemnie. Zapal świeczkę, zadbaj, by ładnie pachniało, kup dobrą herbatę, słuchaj ulubionej muzyki.
Po trzecie ruszaj się. Jeśli zaszyjesz się w domu pod kołdrą, to możesz zapaść w sen zimowy albo popaść w melancholię. Spacery w deszczu też mają swój urok.
Po czwarte możesz kupić tani bilet lotniczy. W Maroku, Grecji, Tajlandii, Izraelu, Brazylii i wielu innych miejscach na świecie jest cieplej i świeci słońce. Podróż jest świetnym sposobem przełamanie rutyny. Do szaroburej Polski wrócisz z nową, inną energią.
Po piąte (to najskuteczniejszy sposób!) przytulaj się do swojego zwierzaka. Jeśli nie masz jeszcze żadnego futrzaka to adoptuj kota, psa, królika, świnkę lub jakiekolwiek inne stworzenie. Taki potworek swoim futerkiem i wielkim serduszkiem może ogrzać o wiele skuteczniej niż rozkręcony na maksa kaloryfer. W deszczowy poranek nie ma nic lepszego niż ciż ciepły, włochaty kłębuszek drzemiący w Twoim łóżku.
Katarzyna Durajska
Etnolożka, lokalna aktywista, copywriterka. Wierzy w odwagę, wrażliwość i siostrzeństwo. Kolekcjonuje filiżanki.