Halo? Jest tam kto?
Ostatnio wpadł mi w ręce stary album ze zdjęciami. Z lekkim niedowierzaniem obejrzałam dawne fotografie, z trudem rozpoznając roześmianą dziewczynkę o jasnych włosach, zerkającą w aparat z dziecięcą radością.
Zapytałam samej siebie: Ile mam w sobie z tej pełnej entuzjazmu i ciekawości młodej osoby? Czy kiedykolwiek jeszcze będę równie szczęśliwa? Czy raczej do tego stopnia zaniedbałam własne wewnętrzne dziecko, że – jak pisał Jacek Podsiadło – z uniesień pozostało mi uniesienie brwi, ze wzruszeń – wzruszenie ramion?
Miałam dobre, spokojne dzieciństwo. Bez żadnych traum, rozwodu rodziców, problemów z nauką. Ufnie i z lekkim sercem patrzyłam w przyszłość. Dopiero na przełomie gimnazjum/liceum życie dobitnie pokazało mi, że istnieją ludzie, którzy mogą mnie skrzywdzić. Dlaczego? Bo tak.
I to moje wewnętrzne dziecko, wskutek serii różnych przykrych doświadczeń, schowało się w swojej skorupie, aż zamieniła się ona w superodporny pancerz. Pancerz, który wreszcie zaczął mnie bardzo uwierać i, którego noszenie przyniosło mi więcej szkody niż pożytku.
fot. Andre Hunter, CC0
Jakiś czas temu postanowiłam go ściągnąć. Wiadomo – łatwiej pomyśleć niż zrobić. Był ze mną tak długo, że prawie zrósł się ze skórą i musiałam uważać, żeby się nie zranić (na dobrą sprawę zdejmowanie emocjonalnej zbroi nadal trwa). Zastanawiałam się przy tym, w jakiej kondycji jest moje wewnętrzne dziecko. I, czy w ogóle jeszcze gdzieś tam jest.
Są momenty, kiedy się do mnie odzywa. Czuję je na przykład w trakcie pisania – pisanie towarzyszy mi, odkąd pamiętam i ta pasja, mimo wielu zakrętów losu, nigdy we mnie nie zgasła. Uaktywnia się ono także w towarzystwie życzliwych ludzi, w momentach nieskrępowanego śmiechu albo w niechęci do brukselki lub rodzynek – nie jestem kulinarnie wybredna, ale tych dwóch rzeczy od zawsze nie cierpię.
A co z Waszym wewnętrznym dzieckiem? Czy przygnietliście je ciężarem codziennych spraw i rutyną? Czy każecie mu grać w bezlitosnym teatrze pozorów? A może bywa, że luzujecie krawat i pozwalacie, by przejęło parę chwil z Waszego życia?
Przeanalizujcie, co sprawiało Wam frajdę, co powodowało, że wstawaliście z łóżka z ochotą, a nie z przekleństwem na ustach. Sięgnijcie po ulubione, przykurzone filmy, włączcie muzykę obciachowego boysbandu, w takt której kołysaliście się na szkolnych dyskotekach bądź zjedzcie puchar lodów z bitą śmietaną, przekraczając miesięczny limit kalorii w jeden dzień.
Wewnętrzne dziecko zasługuje na troskę. Ignorując je szybciej się zestarzejemy, bo dorosłość, obfitująca przecież w rozczarowania, wyżłobi nam na twarzach przedwczesne zmarszczki.
Pora więc nasze wewnętrzne dziecko mocno przytulić. Należy mu się! Czeka na to od lat.

Marta Wiktoria Kaszubowska
Doktor filozofii, autorka dwóch powieści beletrystycznych - Zapach tytoniu i Brakujące ogniwo, kulturoznawca.
Strona internetowa:
linkedin.com/marta-wiktoria-kaszubowska