Granice

Zauważam ich wiele, zarówno te fizyczne, namacalne, jak i mentalne. Każdy je ma, pozostaje tylko kwestia uświadomienia sobie, gdzie są. Przekraczanie granic, nawet małych, to rozwój.

Wyjście poza schematy, to też wyjście poza ograniczenia, które tkwią od lat w mojej głowie. To nie jest łatwe, bo to totalna zmiana podejścia do życia, otoczenia i samej siebie. We mnie taka przemiana dokonała się już jakiś czas temu, ale czasem łapię się na tym, co powinnam, a czego nie.

Nie jest prosto być wolnym, gdy wokół panują ograniczenia i oczekiwania, że spełnię jakieś życiowe role, że nie powiem, co myślę, że będę radować się z ochłapów (finansowych i uczuciowych). To coś zupełnie innego niż cieszenie się tym, co się ma. Ta granica jest bardzo cienka, ale zauważalna. Doceniam całe spektrum dużych osiągnięć w moim życiu, że od lat radzę sobie sama, że do tego, co mam doszłam sama, że skończyłam studia, że złożyłam pozew o rozwód, że po trzydziestce zrobiłam prawo jazdy. To są fakty i one przynoszą mi niemałą satysfakcję. Pokonałam bariery myślowe i wyszłam poza tzw. strefę komfortu, bo przekraczanie granic wiąże się z ciężką pracą i bólem. Zadowolenie przychodzi dużo później.

Szare bloki w małym miasteczku też ograniczają pole widzenia. Przesłaniają możliwości, krzyczą, że ich nie przeskoczę. Myślę, że to mnie zdefiniowało na długi czas, dlatego zawodowo jestem tu, gdzie jestem. Świadomość tego i znalezienie, po latach, odwagi do zmian, to jak przekroczenie progu starego domu, z którego właściwie należy uciekać, bo grozi zawaleniem. Kosztuje mnie to sporo stresu, ale jak czegoś nie zmienię, skończę po drugiej stronie szybciej niż myślę.

fot. Anna Piekut

fot. Anna Piekut

Granice finansowe to coś, czego nie przeskoczę. Zwłaszcza dzisiaj, gdy inflacja szaleje, a pomoc od państwa należy się innym. Nie mogę pozwolić sobie na wszystko, co bym chciała. Szukam darmowych rozwiązań, jak ćwiczenia jogi na YT. Próbuję coś sprzedać, aby załatać dziurę budżetową, ale okazuje się, że wszelkie nadwyżki pochłaniają bieżące potrzeby. Może być też tak, że ja nie jestem dobrym ministrem finansów w swoim gabinecie. W każdym razie wszelkie tabele, prognozy i wykresy biorą w łeb, gdy nagle okazuje się, że muszę zapłacić za naprawę auta.

Staram się stać mocno na nogach, być realistką (dla marzyciela to dramat). Jednak moja tolerancja na ludzkie zachowania ma swoje granice. Nie pozwalam się poniżać i obrażać. Nie wpuszczam hipokryzji do mojego świata. Nie wymagam wiele, jedynie uczciwości i uszanowania mojego zdania, moich wyborów. Byłoby znakomicie, gdyby inni brali pod uwagę mnie, a nie tylko siebie i nie przekraczali tej linii, która oznacza moją wolność. Ludzie zachowajcie granice przyzwoitości, choć podobno jest to nieopłacalne, bo w innym przypadku robi się naprawdę nieprzyjemnie.

Wytrzymałość mojego organizmu też jest ograniczona. Nie przebiegnę nawet 5 km, ale przejść mogę ponad 20 km. Nie wejdę na Rysy, ale w przyszłym roku spróbuję na Tarnicę. Nie przejadę rowerem 100 km w 3 godziny, ale 50 km na pewno. Ważne, że się ruszam, a margines możliwości staram się za każdym razem przesuwać. Oczywiście do pewnego momentu, bo sama dobrze wiem, że za określoną granicę nie przejdę.

Anna Piekut

Anna Piekut

Miłośniczka dobrych książek, długich spacerów, rowerowych wycieczek i futbolu. Kociara. Rękodzielniczka.

Komentarze