Dystans

Słowo, które budziło we mnie mieszane uczucia, bo jak tu go zachować, kiedy emocje królują i we wszystko chcę włożyć trochę siebie. Nie szalej, Anka! Dystans nie oznacza, że zostanę panią lodowego ogrodu. Wręcz przeciwnie, to remedium, które pozwala mi czuć się dobrze, wyznaczać granice, a przede wszystkim być sobą.

Dlaczego dystans jest dla mnie taki ważny? Jako osoba wrażliwa bardzo często angażuję się w to, co robię. On pozwala mi zachować zdrowy rozsądek, choćby w sytuacji, kiedy pomagam w schronisku. Cieszę się, kiedy kolejne koty zostają adoptowane, bo w ten sposób dokładam małą cegiełkę do budowy ich szczęścia. Swoją pracą nie sprawię, że w cudowny sposób wszystkie zwierzęta znajdą domy. Nie pogrążam się w rozpaczy, że inne pozostają w swoich boksach, ale zachowując dystans, mogę zrobić dla nich jeszcze więcej. To trudne, gdy widzi się bezdomniaków. Wielu twierdzi, że nie dałoby rady. Tego trzeba się nauczyć, co nie oznacza, że staję się bezduszna.

Otwarcie na innych ludzi niejednokrotnie powodowało, że rzucali oni swoimi problemami w moją przestrzeń, oczekując rozwiązania albo tylko po to, aby opowiedzieć o swoich wyimaginowanych nieszczęściach. Ostatecznie dochodziło do tego, że kilku z nich nie wnosiło zupełnie nic do mojego życia, jednocześnie przesuwając moje granice, obarczali mnie swoimi złymi nastrojami i pustymi frazesami. Ja potrafię słuchać i zawsze staram się pomóc, jak tylko umiem, ale nic nie poradzę na czyjeś zmarszczki, złą fryzurę, złość na mężczyzn i temu podobne. To nie są prawdziwe problemy. Co więcej, ludzie myślą, że ja będę postępować zgodnie z ich oczekiwaniami, ale ja chodzę swoimi drogami. Dlatego nie godzę się na zachowania, których nie aprobuję i które mnie zwyczajnie męczą, tylko po to, aby mieć z kimś kontakt. Niektórych ludzi chętnie wysłałabym w kosmos, aby nie deptali moich przekonań i nie umniejszali mojej wartości, choć dość już jest śmieci w przestrzeni kosmicznej. Ja mam się czuć dobrze w relacjach z innymi. W konsekwencji grono ludzi w moim otoczeniu dramatycznie się zmienia i zmniejsza, ale szczerze mówiąc, nie zależy mi na ilości, raczej na jakości.

fot. Anna Piekut

fot. Anna Piekut

Nie inaczej jest z rodzicami. Mam już swoje lata, metrykalnie weszłam już w wiek dojrzały. Słowa tego nie znoszę, ale fakt jest taki, że ma on swoje prawa. Nie chcę słuchać rad, nie chcę słuchać pytań o mój związek, jakbym miała piętnaście lat. Nie chcę, aby matka przenosiła na mnie swoje lęki i bezpodstawne oczekiwania. Nie chce słuchać narzekań, że coś źle robię. To moje życie, moje decyzje i jeśli popełnię błąd, to będzie on tylko mój i konsekwencje z nim związane poniosę tylko ja, nikt więcej. Rodzice muszą to wreszcie zrozumieć.

Wobec powyższych faktów buduję zdrowy dystans do ludzi, spraw, a ostatnio nawet stawiam granicę złym myślom. Rezerwa to nie nieżyczliwość, a wręcz odwrotnie. To stawianie granic, które mnie ochronią. Ceną jest brak zrozumienia i akceptacji, ale także dobre samopoczucie i komfort psychiczny. Ludzie muszą to uszanować. Ja dbam o to, aby sprawy, na które nie mam wpływu, mnie nie przytłoczyły. Na pewno warto stanąć z boku swojego życia i przyjrzeć się obiektywnie otoczeniu, nadać ważność sprawom, postanowić w co chcę się zaangażować w pełni, pozbyć się nieistotnych (idei, ludzi, rzeczy itp.) i żyć po swojemu.

Anna Piekut

Anna Piekut

Miłośniczka dobrych książek, długich spacerów, rowerowych wycieczek i futbolu. Kociara. Rękodzielniczka.

Komentarze