Czyli jutro albo pojutrze?

Stanowi, można rzec, żywą prawdę. Po prostu dzieje się - w towarzystwie występujących w nim oraz na oczach widzów; jest nieprzewidywalny i w pełni odpowiada powiedzeniu, że życie pisze najlepsze scenariusze.

Minding the Gap to amerykański dokument stworzony przez młodego, lecz niezwykle dojrzałego, początkującego reżysera. Bing Liu, bo o nim właśnie mowa, przedstawił widzom swój świat, swoje najbliższe otoczenie, zatem środowisko skaterów, oraz bliskich z ich codziennymi problemami. Choć temat wydaje się trudny i wielu podejmujących go z pewnością naraziłoby się na, co najmniej, niechęć ze strony nagrywanych, jego film zawiera całą prawdę, bez retuszu, a jednocześnie wciąż budzi sympatię do twórcy zarówno u odbiorców produkcji, jak i – zdaje się – filmowanych osób.

Minding the Gap, fot. materiały prasowe Kartemquin Films

Minding the Gap, fot. materiały prasowe Kartemquin Films

Piękno prostoty

Film stanowi, można rzec, żywą prawdę. Po prostu dzieje się – w towarzystwie występujących w nim oraz na oczach widzów; jest nieprzewidywalny i w pełni odpowiada powiedzeniu, że życie pisze najlepsze scenariusze.

Charakteru całości nadaje znakomity Bing Liu, który jest ciągle obecny w swojej produkcji. Mimo młodego wieku podczas wywiadów zadaje pytania w sposób subtelny i jednocześnie zupełnie wprost. Co więcej, nie stawia zbędnych pytań. Jego rozmowy są dojrzałe, pobudzają do refleksji. Zawsze trafia w punkt, najsłabszy punkt. Świadomie buduje napięcie, po czym gwałtownie równa z ziemią pewne wnioski; obserwacje porównuje z doświadczeniami innych; przedstawia kilka punktów widzenia i – wydaje się – właśnie dzięki temu osiąga swoje mistrzostwo, w dużej mierze oparte na zdolnościach psychoanalitycznych.

Minding the Gap, fot. materiały prasowe Kartemquin Films

Minding the Gap, fot. materiały prasowe Kartemquin Films

Zważając na wyrwę

Ważny element filmu stanowi jego tytuł. Choć ten oryginalny niesie bogatą treść, w polskiej wersji niestety wiele traci. Warto zatem skupić się na owym angielskim wariancie.

W dosłownym tłumaczeniu minding the gap oznacza uważając na przerwę, biorąc pod uwagę rozstęp. W produkcji prezentowane jest środowisko skaterów i – zdaje się – to właśnie w tym obszarze należy szukać pierwszego, podstawowego znaczenia. Idąc tym tropem, pomysłodawcy prawdopodobnie chodziło o zwykłe przeskakiwanie przeszkody na deskorolce. Gap to bowiem nic innego dla skaterów jak szczelina, którą trzeba pokonać dowolnym trickiem, aby zachować płynność jazdy i uniknąć upadku. A o upadkach życiowych w filmie wielokrotnie mowa. W tym miejscu warto wyjaśnić drugie znaczenie tytułu – metaforyczne. Każdy z bohaterów napotyka w życiu problemy, trudności, tzn. owe gapy, które musi pokonać. Można sądzić, że dla każdego gapem jest co innego – rodzinne miasto, sytuacja w domu, brak pracy, krótko mówiąc: teraźniejszość, która otacza go w czasie nagrywania. Istotne w tym sposobie myślenia czy też interpretowania tytułu są działania podejmowane przez poszczególne osoby. Dla niektórych wyjazd z rodzinnego miasta do Denver oznacza owo przeskoczenie szczeliny, pozostanie zaś – upadek. I odwrotnie – jak się okazuje, nie wszyscy radzą sobie w nowych sytuacjach, nie dla każdego ucieczka jest odpowiednim rozwiązaniem. Innymi słowy: opuszczenie domu może okazać się zarówno ratunkiem, odskocznią, a nawet możliwością odnalezienia nowego, lepszego życia, jak i fatalną pomyłką, która doprowadza do jeszcze większej ruiny na każdym polu – psychicznym, mentalnym i finansowym.

Film jest niezwykle poruszający i skłania do refleksji na poważne tematy. Nie można opuścić po nim sali kinowej bez chwili zadumy. Pozostaje w głowie na długi czas, każe przemyśleć pewne postępowania. Nie wątpię, że może on się stać niezwykle wartościowy nie tylko dla zagorzałych skaterów, lecz także dla każdego innego widza.

Agata Ciompała

Agata Ciompała

Studentka polonistyki na UW. Interesuje się literaturą dziecięcą, filmem oraz podróżami.

Komentarze