Byłam w Chinach, wyszłam za mąż

Jeden drętwy spot nic nie zmieni. Przede wszystkim nie zmieni myślenia, które jest indoktrynowane od lat. Bo medialnie masz wybór - pomykać z wrzeszczącym bobasem po osiedlu albo wieść idealne życie na szczytach drabiny społecznej bez rozmnażania.

Nieco po czasie z komentarzem, nie dlatego, że tak długo się namyślam, tylko dlatego, że to dziecko urodziłam. A nawet dwoje, co powoli zaczynam poczytywać za nie lada ekshibicjonizm, a masochizm to już na pewno. Z tego powodu, a w zasadzie dwóch, mam mniej czasu od tych, które były w Tokio, zrobiły karierę, ale dziecka nie mają lub tych, które w Tokio nie były, nie zrobiły kariery i nadal bez dziecka.
Bo kto podniósł największe larum? Nie, nie te, które zrobiły karierę tylko te, które mają zamiar ją zrobić, a dziecko w harmonogramie się nie mieści. Aspirujące najbardziej wrzeszczały. Z zasady mam taką kampanię gdzieś, bo mnie nie dotyczy. Z drugiej strony zawsze byłam po stronie „wara od mojego sposobu na życie”, ale ortodoksja mi zmalała, kiedy w moim życiu pojawiło się dwoje małych ludzi. Bo wtedy wiele w życiu zmienia się wogóle. I tak od tego czasu jakoś nie mogę się wpasować, ani w parenting, ani w nurt singlowy. Nie, żebym chciała z jakimkolwiek nurtem, bo całkiem mi dobrze jak idę sobie w górę rzeki.

Veil and bouquet, fot. Lars Plougmann (flickr), CC BY-SA 2.0
Veil and bouquet, fot. Lars Plougmann (flickr), CC BY-SA 2.0

Media zapodają wszystko z szybkością karabinu maszynowego, ale wyłania mi się z tego pewien obraz. Z jednej strony mamy Mikołejkowe „wózkowe” czyli kretynki, którym wydaje się, że nabyły mądrość wraz z użyczeniem macicy dla swego potomka, z drugiej karierowiczki, którym wydaje się, że użyczenie ich macicy komukolwiek jest poniżej ich godności. Pierwsza grupa nie ustaje w dyskusjach nad wyższością porodów naturalnych nad cesarką, karmieniem niemowlaków w knajpach po 21-szej oraz zmienianiem im pieluch w autobusach. Druga patrzy na pierwszą z wyższością i samotnie chleje wino wieczorami, a nawet jak w towarzystwie to i tak samotnie.

Życie jest kompletnie gdzie indziej. Nie chcesz mieć dziecka? Moim zdaniem rezygnujesz z wielkich spraw, ale jeżeli nie chcesz, to może lepiej go nie miej. Urodziłaś, ale uważasz, że wszystko ci się od życia należy i dziecko ma w tym nie przeszkadzać? Szkoda, że wcześniej nie przemyślałaś. Wydaje ci się, że jesteś stworzona, by przejść do historii korporacji? Gówno ci się wydaje. Wyobraź sobie siebie za lat czterdzieści, i na pewno nie w fotelu szefowej MFW.
Dawno temu, pewien lekarz opowiadał mi o parach z długoletnim stażem, z domem, ogrodem, samochodem, z życiem zawodowym, które nagle stwierdziły, że dziecko by się przydało. Tylko zdrowie już nie to, no i kiedy trwoga to do lekarza. I on ich pytał gdzie byli wcześniej? No, gdzie? W Tokio byli.

Jeden drętwy spot nic nie zmieni. Przede wszystkim nie zmieni myślenia, które jest indoktrynowane od lat. Bo medialnie masz wybór – pomykać z wrzeszczącym bobasem po osiedlu albo wieść idealne życie na szczytach drabiny społecznej bez rozmnażania. I taki lub taka aspirująca, myśli sobie – ja nie chcę z tymi pieluchami, z cyckiem na wierzchu, ja bym chciała z filiżanki pić,  wielki świat iść. No i idzie, ale mentalnie dalej na tym osiedlu. Grupa rozpłodowa z kolei też ma w głowach pojechane, bo kadrę robotniczą dla ZUS rodziła i się jej należy. Jak w dowcipie o żabie – i piękna i mądra.

Tyle media. Bo życie pisze scenariusze po swojemu. Po cichu. Szczęśliwe zakończenia są, emocje, piękny widok z chińskiego muru, suknia z welonem, i wszystko to, kiedy tak stoisz i patrzysz na swoje śpiące dziecko. Proza życia. Piękna, że nie da się opisać.

Cammelie

Cammelie

Pisze, bo lubi. Kiedy nie pisze, znaczy, że nie.

Prowadzi autorskiego bloga www.cammelie.com.

Komentarze