Być albo nie być...

Nie do końca tak jest, że światem rządzi pieniądz. Światem rządzą ludzie. Tylko co w takim razie kieruje człowiekiem? Ludzie, istoty społeczne potrzebują akceptacji. Wybierają różne drogi, żeby ją zdobyć. Jedni stawiają na intelekt i mądrość. Inni przedkładają "mieć" nad "być".

Istniała przede wszystkim lina. Lina zawieszona na wysokości 10 metrów. Nic poza nią. Świat zewnętrzny nie tyle nie istniał, co pokrywała go gęsta mgła. Pełne skupienie. Świadomość siebie i swojego ciała. Podczas spaceru po linie każdy krok jest tym najważniejszym. Perfekcyjnie wyważone i przemyślane każde posunięcie. Równowaga. Tak, to ona jest fundamentem sukcesu. Jednak czy tylko wtedy? Czy nie potrzebujemy jej w naszym życiu codziennym?

Jaaa? Ja NIE! To oni!

„Ech, te czasy, kiedyś to.....”. Słysząc to delikatnie się uśmiecham. Czasy są takie jacy ludzie w nich żyjący. Kto inny tworzy rzeczywistość jak nie my? „Ci w rządzie to...”. Co? Ich jest tylko 460. Odsuwanie paluszkiem odpowiedzialności. O, to niemalże każdy z nas umie doskonale. Winne są czas i rząd. Czasem do tablicy zostanie wywołany Tusk i jego świta. Ale ich zaliczam do „rządu” i koniec.

Współczesność wielu osobom się nie podoba. W sumie... bo i co tu jest do podobania? Wszechogarniający materializm? Ludzie zachłyśnięci dobrobytem w czasach kryzysu? Pieniądze stają się celem życia i tylko życia. A śmierć? Śmierci nie ma, nie dla tych bogatych. Pokazywanie się z jak najjjjjbogatszej strony. Jednak nie równa się ona z naj naj naj naj w samych superlatywach. Podobno nie wszystko złoto i tak dalej, i tak dalej. Materialny ekshibicjonizm prześladuje nas na każdym kroku. Nie ważne jak. Najważniejsze, żeby „na bogato”.

Bardzo często oceniamy ludzi po wyglądzie i „otoczce” jaką wokół siebie stwarzają. „Nie! Absolutnie się z tym nie zgadzam” – krzyknie ktoś oburzony. Tylko problem w tym, że z psychiką mało kto wygrywa. A z efektem pierwszego wrażenia trudno dyskutować. On po prostu jest. Problem pojawia się, gdy ograniczamy się tylko i wyłącznie do niego. Ktoś dobrze ubrany, na dobrym stanowisku (najlepiej prezes jakiejś spółki). Jeżdżący najnowszym modelem BMW (kupionym za gotówkę). Och, dla wielu on będzie wartościowszy od sympatycznej Basi, z tytułem profesora, czterema fakultetami, pracującej w drogerii i piszącej wiersze. Dziewczyny, która jeździ tramwajem. Co z tego, że ten Ktoś miał odpowiednich znajomych na odpowiednich stanowiskach. Co z tego, że jego kontemplacja nad rzeczywistością ograniczają się do rozmyślań nad schabowym z ziemniaczkami i surówką. Czy aby mięso delikatne, w ziemniakach wystarczająca ilość masełka, a surówki nie zdominowała marchewka. Co z tego, że Basia rozumie poezję najwybitniejszych twórców, pomaga innym, a wszystko to robi po cichu. Dla siebie. Z tego nic, bo Ktoś przy akompaniamencie harfy podaruje biednym pieskom ze schroniska worek karmy. Możliwe, że trochę wyolbrzymiam. Jednak jak często oceniamy, chociaż może nie oceniamy tylko wartościujemy innych przez ich materialność.

Być czy mieć

Money, fot: Tracy Olson, CC BY-SA 2.0

W materializmie zaciera się prawdziwy obraz człowieka. Tego jaki jest w środku. Jego wewnętrzne piękno. I nie mam tu na myśli nadzwyczaj urodziwej śledziony, czy dwunastnicy. Harmonia między tym co myślimy i robimy.  Postępowanie zgodnie z własnymi zasadami. Bycie, po prostu, bycie człowiekiem wrażliwym na piękno świata i cierpienie innych. Robienie tego co się kocha, a przynajmniej lubi. Czy w związku z tym rzeczy materialne są złe? Nie, ale wtedy gdy zachowamy równowagę tak jak to robi człowiek chodzący po linie. Wtedy, gdy będziemy w pełni świadomi siebie i otaczającej nas rzeczywistości.

Być, czy mieć…? A może ruskiego?

Być – mieć. Mieć – być. A może: mieć przez być? W tak ładnie zwanym posiadaniu nie ma niczego złego. Jak w prawie każdej rzeczy robionej z głową. Mądrość ludowa głosi, że najważniejsze jest piękne wnętrze. Jedni w to wierzą, drudzy nie. Bywa. Ja to wnętrze porównam do ruskiego. Tak, ruskiego. Pieroga. W tym wypadku równowaga nie jest wskazana. Znam niewiele osób, które lubią takie same proporcje między ciastem a farszem. Ani gdy ciasta jest więcej. Ani farszu w znaczącej przewadze nad ciastem. W pierwszym przypadku pierogi są nijakie. W drugim puste w środku. A w trzecim, jak przesadzimy, rozpadają się. Musi być w sam raz.  Lekka przewaga farszu nad ciastem. Sprawny kucharz intuicyjnie wyczuwa proporcje. Bądźmy więc takim kucharzem. Kto nas lepiej zna od nas samych?

Z posiadaniem jest tak z tym nieszczęsnym pierogiem. Pozbycie się tego co materialne jest niemożliwe. Asceza dawno wyszła z mody. Zachowanie równowagi sprawdza się najlepiej przy świadomości siebie i rzeczywistości oraz postępowaniu zgodnie z zasadami. Grunt to zachowanie proporcji. Wnętrza nie powinna zasłaniać materialna otoczka. Bogaty nie jest synonimem złego. Źle zaczyna się dziać, gdy ktoś przestaje przyznawać się do swoich rodziców mieszkających na wsi. Osób, które ciężko pracowały, żeby dziecko mogło coś osiągnąć. Źle zaczyna się dziać, gdy zaczynamy wstydzić się swojego pochodzenia. Aż w końcu – źle zaczyna się dziać, gdy widzimy jedynie czubek własnego, przypudrowanego lub nie, noska.

Wiedza jest po to, by ją poszerzać. Rzeczy po to, by je mieć. Nie powinno się niczego demonizować. A co na temat „być, czy mieć” może powiedzieć prosty student? Dziś: być, być, być! Może kiedyś coś mieć będzie. Byle tylko z liny nie spaść po drodze i dobrać odpowiednie proporcje przy lepieniu pierogów.

Marta Graca

Myśli są Ruude

Myśli są Ruude

Jeśli Ty też uważasz, że potrafisz, że powinnaś lub powinieneś, wreszcie - jeśli chcesz, to miejsce jest otwarte na Twoje myśli…

Poniżej jest bezpośrednia linia. Do mnie. Wtedy też, będzie tutaj trochę Ciebie. Ciebie w oderwaniu od Ciebie.

mysli.sa@ruude.net

Komentarze