Aktywacja wyobraźni

Grube powieści uczą pokory, ale też swoistego luzu wobec świata literackiego. Może nauczysz się przy nich własnego rytmu czytania?

Jesienne nastroje skutecznie przypominają, że czas uzbroić się w siłę i cierpliwość. Zanim ziemię przykryje śnieg, a mroźne powietrze orzeźwi umysł, musimy zmierzyć się z listopadową melancholią. Z mglistą atmosferą dnia codziennego, częstszymi opadami i brązowiejącymi liśćmi pod grubymi podeszwami budów. Pozostaje tylko to, co robimy z wprawą od urodzenia: poddać się cyklom przyrody. Czasem odwracamy wzrok od pluchy i szarzyzny budynków, staramy się zatopić w swoich pasjach, wykupujemy dostęp do Netflixa. Ja… wybieram najgrubszą książkę z półki.

Najgrubsze książki czekają zawsze na okres jesienno-zimowy. Kupuję je przy różnych okazjach, by potem leżały cierpliwie, aż udam się w literacką podróż zagrzebana pod kocem. Kiedy pogoda nie rozpieszcza, a nawracające humory skutecznie odciągają od konkretnej pracy, taka wędrówka w słowach zamienia się w imponujące wydarzenie. Warto faktycznie oddać się książce, zajrzeć w prezentowany świat wyobraźnią, aby nie tylko odczytywać znaki, ale też widzieć je, a nawet być w nich.

fot. Thais Ribeiro, CC0

fot. Thais Ribeiro, CC0

Skutecznym sposobem na wniknięcie w świat przedstawiony w grubych powieściach, jest potraktowanie ciężkiego tomu, jak artefaktu. To chyba powód, dla którego lubię wielkie księgi. Są na tyle potężne, że trudno utrzymać je w dłoniach, wydają się nigdy nie kończyć. Nie lękamy się, że zaraz będzie koniec, że znów będziemy szukać nowych książek, gdzieś iść, coś robić. W pełni bezpieczni, przyciśnięci ciężarem, odpływamy w mentalną podróż. Książka dzieje się dokładnie wtedy, gdy ją czytamy.

Niektórzy mają niechęć wobec tego typu prozy z dwóch powodów: nie lubią dźwigać (i to jest w pełni zrozumiałe), lub czują się przytłoczeni nadmiarem tekstu. Z ciężkością dobrej książki można sobie poradzić dzięki czytnikom. Zaś nadmiar słów należy potraktować ze sporym dystansem. Przecież literatura to nie wyścigi, a czytanie dla przyjemności nie ma nic wspólnego z lekturami szkolnymi czytanymi na czas. Grube powieści uczą pokory, ale też swoistego luzu wobec świata literackiego. Może nauczysz się przy nich własnego rytmu czytania? Zobaczysz, że najlepiej się czujesz, czytając jedną-dwie strony dziennie. Albo odkryjesz, że jak już bierzesz tom w dłonie, odpływasz z nim na długie godziny weekendami. Warto nie mieć ciśnienia wobec literatury, a wtedy słowa odwdzięczą się swoimi historiami, które niczym nieograniczone rozwiną się w czytelniczej wyobraźni.

I tak odpoczywamy w pełni, zatrzymujemy ciąg myśli, relaksujemy układ nerwowy i tym samym całe ciało. Oddanie się wyobraźni to wisienka na torcie książkowej podróży.

Martyna Borowska

Martyna Borowska

Pasjonatka pisarstwa, filozofii wschodniej, hermetyzmu i mentalnej transgresji.

Otwiera słowem drzwi percepcji na alslowia.pl.

Komentarze