Wiem, że wiem wszystko

Darmo dziś szukać człowieka głupiego. Człowiek głupi jest na wagę złota. Człowiek głupi - unikatem!

Od jakiegoś czasu obserwuję w naszym społeczeństwie brawurową skłonność do wysokiej samooceny własnej ogłady. Śmiałe, wręcz buńczuczne frazy o „świetnym wykształceniu” dopadają mnie na każdym kroku. Widzę je nie tylko w uszczypliwych felietonach dworujących ze zjawiska profesorów starej daty (których faktycznie mogę podejrzewać o świetne wykształcenie), ale w listach do redakcji, na grupach dyskusyjnych, słyszę także w wynurzeniach znajomych. Każdy, proszę Państwa, jest dziś mędrcem co najmniej. Specjalistą filozofem. Omnibusem. Poliglotą. Mentorem.

Nie ma dziś ludzi wykształconych średnio. Nie ma też niedouczonych. Nie ma szukających, nie ma pytających. Wszyscy wszystko wiedzą. Wszyscy wiedzą świetnie. Mają na to papier. Co tam papier! Skład makulatury! Pół lasu zamienione w zacne ich dyplomy. Podyplomy dyplomów. Wyróżnienia wyróżnień. Doktoraty. Certyfikaty. Tytuły tytularne, profesury nadzwyczajne. Listy, mianowania. Laury, honory, zaszczyty.

Darmo dziś szukać człowieka głupiego. Człowiek głupi jest na wagę złota. Człowiek głupi – unikatem! Człowiek głupi, którego  głupota niesie ze sobą nadzieję na skromność, ciekawość, wnikliwość – nie istnieje. „Wiem, że nic nie wiem” – kto to powiedział? Czyżby szaleniec, samobójca, co publicznie i na wieki obnażył swą ignorancję? Z pewnością. Dziś bowiem są tylko „świetnie wykształcone młode polki”, są świetnie wykształceni w długim okresie czasu swej edukacji”, są też tacy, co „zrobili bynajmniej dwa fakultety” i tacy, co „mają w każdym bądź razie magistra”.

Co za śmietanka! Towarzyska ambrozja! Kwiat polskiej inteligencji, nadzieja narodu. Wielkie umysły w młodocianych zwojach, mistrzowie pióra i erudycji. Tylko dlaczego na bezrobociu?

Adepci pióra piszą z obowiązkowym dąsem, bo (w domyśle) żaden wydawca z pewnością nie pozna się na ich sztuce. Jeszcze im zwróci uwagę! Jeszcze im każe coś zmienić! Albo, co gorsza, wyrzucić! A dzieło zamknięte w swej doskonałości jest niczym jajo zgniłe, nie do ruszenia. Z kolei kandydaci na pracowników wysyłają swoje życiorysy, śląc jednocześnie spod nosa mrukliwe fumy wywołane wróżbą porażki, która przecież wynika li tylko z głupoty potencjalnego pracodawcy. Setne odrzucenie podania nie jest, broń Boże, powodem do tego, by pogmerać w swojej ofercie, zmienić taktykę, poszukać dodatkowego zajęcia, przekuć wykształcenie w działanie i może wreszcie przestać kolekcjonować dyplomy, te martwe papierki, z których największy pożytek zrobiłby mistrz origami?

Abiturienci, którym słabo poszło na maturze – są wkurzeni na testy, ministra oświaty i ławkę krzywą. Kursanci szkół jazdy –  na pogodę i przecinający im drogę tramwaj. Prawda jest bowiem taka, że wszytko wokół jest winne, wszystko się uwzięło, wszystko jest głupie i złe.

Jechałam niedawno przez Warszawę. Student z plecakiem łapie mnie na stacji benzynowej i prosi o podrzucenie do domu. Tłumaczy jak jechać. To prosta droga, zapewnia, nie da się zabłądzić. Lituję się nad chłopcem, zabieram manatki, jedziemy.
– Prosto, prosto, prosto, a potem w lewo i już.
– Tu w lewo?
– Nie, jeszcze kawałek.
– Tu?
– Nie, za chwilę.
Za chwilę jest skręt, ale w prawo. Przejeżdżamy. Pasażer wstrząśnięty woła:
– Tam w lewo trzeba było!
– Nie było w lewo drogi, skręt był tylko w prawo…
– No przecież mówię!

Sylwia Kubryńska

Sylwia Kubryńska

Pisarka i blogerka związana z gdańskim środowiskiem literackim.

Prowadzi Najlepszego Bloga na Świecie*
www.kubrynska.com

Sylwia Kubryńska poleca:

BaBa

Komentarze