Wiek niepewności

Jako młodzieniec piłem trzy dni, a potem przez dzień leczyłem kaca, dziś natomiast jest odwrotnie.

Czterdziestkę przekroczyłem trzy lata temu. Nie wiem, czy to efekt prania mózgu, czy może społecznych oczekiwań, jednak z człowiekiem naprawdę coś zaczyna się wtedy dziać. Nie, wcale nie nazwałbym tego kryzysem. Określiłbym to raczej jako wiek niepewności, i to niepewności w stosunku do niemal wszystkiego. Żeby nie być gołosłownym, podam kilka przykładów.

Znikający wianuszek

Kiedyś wszystko było proste, bo o człowieka dbała młodość. Jednak po czterdziestce młodość się wypięła, a wianuszek kobiet wokół mnie najpierw zaczął się delikatnie przerzedzać (ta delikatność miała mnie chyba zmylić), następnie kurczyć, potem zaś przestał być wianuszkiem. W ogóle przestał być. Jerzy Stuhr wspominał o czymś podobnym w jednym z wywiadów, więc poza mną, spotkało to przynajmniej jeszcze jedną osobę na świecie. Być może kogoś jeszcze, ale pewności nie mam…

Agnostyk mimo woli

Jako trzydziestolatek uważałem się za ateistę. Może nie walczącego ateistę, ale jednak. Nadal mam problemy z akceptacją jakiejś siły nade mną, ale nie jestem już tak bardzo pewny swoich przekonań. Nie padłem na kolana, ale jednocześnie doszedłem też do wniosku, że nawrócenie się na łożu śmierci byłoby jeszcze bardziej żałosne. Dlatego zostałem agnostykiem i chyba jest mi z tym dobrze. Chyba, bo pewności nie mam…

Bańka szczęścia

Od czasu do czasu lubię sobie golnąć. Tyle, że jako młodzieniec piłem trzy dni, a potem przez dzień leczyłem kaca, dziś natomiast jest odwrotnie. Nadal lubię się zabawić, jednak świadomość wyroku, w formie konieczności odchorowania tych kilku godzin, spędzonych w bańce szczęścia, poważnie tę zabawę psuje. Podnoszę szklankę do ust i za każdym razem myślę sobie: „po jaką cholerę, stary durniu?”. Straciłem zatem pewność siebie, również jako pijak…

Obojętne wzruszenie

Mógłbym podać jeszcze przynajmniej kilkanaście podobnych przykładów niepewności, jaka nastała w moim życiu po wejściu w wiek średni. Mógłbym opisać, jak czasem mnie to męczy i wkurza, a czasem powoduje jedynie zdrowe, obojętne wzruszenie ramionami. Tak – mógłbym o tym opowiedzieć, tylko wcale nie mam pewności, czy jest sens. To trzeba przeżyć, tego trzeba doświadczyć.
Samemu.
Chyba…

Marcin Jaskulski

Marcin Jaskulski

Warszawiak. Z wykształcenia ekonomista. Autor powieści i poradników, bloger, copywriter.

Strona internetowa
www.contenido.pl

Komentarze