W poszukiwaniu utraconych szans

Nie odkryję Ameryki stwierdzając, że czas nie zawsze jest dla nas łaskawy. Z biegiem lat starzejemy się, weryfikujemy poglądy, z roku na rok pewne kontakty międzyludzkie umacniają się, a inne ulegają osłabieniu.

Dorosłość dobitnie i gorzko pokazuje, że to drugie zjawisko zachodzi niestety częściej. Stajemy się zdumionymi świadkami zanikania (dawniej nierozerwalnych) więzi, blaknięcia wspomnień, zatrzaskiwania drzwi, wcześniej szeroko otwartych.

Istnieją takie związki, z którymi pożegnać się najtrudniej. Główną rolę pełnią w nich ukochane, najdroższe osoby, niepostrzeżenie uwalniające Waszą rękę z uścisku. Nagle macie wrażenie głębokiego osamotnienia i utwierdzacie się w przekonaniu, że nic już nie będzie takie samo. Co robić? Pozwolić odejść, czy raczej reanimować resztki zaangażowania? Niekiedy też długo nie zauważamy niepokojących objawów – przypominamy żabę z opowieści, zrelaksowaną w stopniowo podgrzewanej wodzie, nieświadomą, że wkrótce nadejdzie jej kres.

W życiu ogólnie nie warto walczyć z wiatrakami. Jeśli się widzi, że uratowanie relacji z góry skazane jest na porażkę, lepiej odpuścić. Choć nie unikniecie bólu i smutku, niczego już nie zasiejecie na spalonej ziemi. Słyszeliście pewnie historie o wspinaczach górskich, odcinających sobie tkwiące w za ciasnej szczelinie kończyny oraz o zwierzętach odgryzających własne łapy, by opuścić myśliwskie wnyki. Jasne, strata okaże się duża, ale zachowają najcenniejsze – życie. Analogicznie – zrezygnujecie ze związku, lecz zachowacie godność i zdrowie, zamiast bić się o to, czego nie sposób ocalić.

fot. Ruby Wang, CC0

fot. Ruby Wang, CC0

Zdarzają się i takie sytuacje, w których nieporozumienie można, a wręcz trzeba odkręcić. Bywa, że poróżni nas błahostka, nieodpowiednio dobierzemy słowa, nadepniemy na odcisk albo trafimy w czyjś słaby punkt. Drobiazgi urastają czasem do rangi problemów nie do rozwiązania, urażona duma staje się ważniejsza od miłości i oddania, a nad uzdrawiającą rozmowę, wyżej cenimy ciągłe łapanie się za słówka lub – co gorsza – uparte milczenie.

Nie zapominajmy o jednym: życie jest krótkie. Nie na darmo ksiądz Twardowski pisał: śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą. Nie dopuśćmy do tego, by dopiero w obliczu utraty bliskich zrozumieć rolę, jaką pełnili w naszym życiu. Poczucie winy i świadomość zmarnowanych szans mogą nas wtedy przygnieść. Korzystajmy więc z obecności tych, których kochamy. Odważmy się na wykonanie odwlekanego w nieskończoność telefonu, puśćmy wreszcie w niepamięć tą pomyłkę, w kółko analizowaną i tkwiącą w naszej głowie, jak cierń. Zastanówmy się, czy ostatnia ostra wymiana zdań naprawdę była tak druzgocząca, by przekreślić całą relację?

Pozwólcie, że wystosuję mały, mam nadzieję, niezbyt banalny apel: szanujcie się, dążcie do kompromisu i przymykajcie oko na wzajemne potknięcia. Po prostu bądźcie razem. Zanim będzie za późno.

Marta Wiktoria Kaszubowska

Marta Wiktoria Kaszubowska

Doktor filozofii, autorka dwóch powieści beletrystycznych - Zapach tytoniu i Brakujące ogniwo, kulturoznawca.

Strona internetowa:
linkedin.com/marta-wiktoria-kaszubowska

Komentarze