W Niderlandach

Słyszy się różne rzeczy o tym europejskim kraju. Większość tych opinii powstaje na podstawie tego, że Niderlandy mają bardzo dobry PR. Spróbuję zajrzeć pod powłoczkę tego kraju, w jego specyfikę, stosunki jaki tu panują.

Jestem Polką, więc siłą rzeczy mój punkt widzenia wynika z polskiej mentalności. Niestety Polacy w większości przyjeżdżają tu jako słabo lub średniowykwalifikowani pracownicy sezonowi. Ten gatunek Polaka nie świadczy o nas zbyt dobrze. Przeklinają, pija alkohol i nie chcą się integrować. To jest większość. Oraz opinie wielu ludzi.

Nie wiedziałam czego oczekiwać po przylocie tutaj. Spokoju? Dobrej organizacji? Tolerancji? Te rzeczy są tu obecne. Dużo mniejszości, geje, czarnoskórzy, Hindusi, Włosi, oraz mnóstwo innych nacji. Można palić i kupować marihuanę, ale nie można jej uprawiać. Przyzwolenie z jednoczesnym prawnym utrudnieniem. Ta konstrukcja mówi wiele o tym, jak ta rzecz jest traktowana. Tak tu jest. Bardzo praworządnie.

Jeśli ktoś spodziewa się po Holendrach otwartości, to oczywiście jest to ludność bardzo dyskursywna, lecz jednocześnie pewne sprawy pozostają ukryte oraz to, co irytuje wiele osób – dają bardzo niedwuznacznie do zrozumienia, że jesteś w ich kraju GOŚCIEM. To jest ich kraj, to, że pozwalają być, pracować, nawet rozwijać się i działać, jest ich przywilejem.

fot. AquilaSol, CC0
fot. AquilaSol, CC0

Oprócz zwyczajowych rzeczy, które o Holandii wie każdy, o chodakach z drewna, tulipanach, które można kupić na bazarach, są jeszcze rowery, Rembrandt, dość sporo specyficznych instytucji, tworzących klimat ludzi chcących w swoim życiu przede wszystkim ładu. Moim zdaniem to, co wypracowali sobie Holendrzy swoją pracą zasługuje na szacunek. Pieniądze są tu dobrem i wartością, nieróbstwo i włóczęgostwo jest źle widziane, nie ma możliwości, że „brakuje mi 50 centów, zaraz przyniosę”. Tu liczysz się o tyle, ile wnosisz do społeczności. Takie smaczki jak Dzielnica Czerwonych Latarni w Amsterdamie, coffeshopy, sex shopy z obsługą jaką widzi się czasem na amerykańskich filmach, tworzą klimat, lecz jest to wzorzysty margines na karcie ludzi o dość prostym światopoglądzie.

Ludzie uśmiechają się na ulicach, mówią dzień dobry, są ciekawi wszystkiego o tobie i nigdy nie ma się przez to poczucia bycia gorszym czy prześladowanym. Gdy zapada zmrok, na ulicę wychodzą gangsterzy i niestety nie są to ludzie, z którymi można negocjować. W większości czarni i groźni dealerzy i inne typy spod ciemnej gwiazdy. Lokalsi mówią o nich wilki.

Jedną z rzeczy, która mnie zaskoczyła, było śmiecenie na ulicach. Większość ludzi nie ma oporu przed rzucaniem niedopałków na ulicę. To dlatego, że działa sprawny system oczyszczania miast. Gdy po targowisku na dużym placu w Rotterdamie przeszło coś w rodzaju tornada wszelkiego rodzaju śmieci, przyjechały duże odkurzające wozy z zamiatającymi szczotami i po 10 minutach plac lśnił czystością.

Dość specyficznym zjawiskiem jest tutejsza Polonia, należąca do nieco wyższych sfer niż arbeiterzy. Ludzie polskich fundacji, szkolnictwa, instytucji kulturalnych. Jest to środowisko hermetyczne, większość z nich wykonuje swoją pracę na rzecz kultury jako wolontariusze, pracując w innych zawodach. Osoby, z którymi się zetknęłam nie były skłonne udzielać wywiadów, mimo iż przedstawiłam się jako dziennikarka. Rozmowy na tematy związane z pracą musiały być siłą rzeczy mocno kurtuazyjne. Nie wiem czy moje domysły są słuszne, nie lubię generalizować, w końcu nie rozmawiałam z wszystkimi instytucjami. Podobno wspierają sztukę. Cóż, świetnie, ze mną nie chciano nawet rozmawiać. Dlaczego? Mimo radiowego głosu i nienagannej polskiej wymowy czułam się trochę jak ktoś chodzący po prośbie. Może powinnam od początku mówić po angielsku, albo błysnąć znajomościami w świecie celebrytów?

W każdym razie najlepiej mi było w młodzieżowym hostelu, wśród międzynarodowego towarzystwa. Let's socialize!

Julia R. Ziółkowska

Julia R. Ziółkowska

Blogerka, youtuberka, poetka.

Komentarze