Trudna sztuka wyborów

Wybory, to ostatnio bardzo gorące słowo. To obywatelski obowiązek, święto demokracji - tak myślałam wysyłając swój wniosek o dopisanie do listy wyborców w Ostrawie.

Ale tak naprawdę, świadomie lub nie, głosujemy codziennie. Głosujemy swoimi pieniędzmi i zakupami, swoim czasem, swoją pracą, nawet swoim wolnym czasem. Gdyby przyjrzeć się naszym życiom, można by je opisać jako ciąg decyzji. A wszystkie nasze decyzje mają swoje konsekwencje, wypływają na nas i na innych.

Nigdy w historii ludzie nie podejmowali tylu decyzji, co teraz. Gdybym urodziła się 200 lat temu, pewnie miałabym mały wpływ na własne życie. Większość czasu spędzałabym ciężko pracując na polu lub w fabryce. Jadłabym dokładnie to samo co wszyscy i dokładnie tak samo bym się ubierała. Ciągle musiałabym walczyć o przetrwanie. Prawdopodobnie miałabym już gromadkę dzieci, ale nie z wyboru. I prawdopodobnie te dzieci musiałyby równie wcześnie, jak ja, zacząć pracować. Moje życie byłoby trudne, ale bardzo małe możliwości ograniczałyby moją możliwość decydowania o sobie.

Może miałabym nieco więcej szczęścia, gdybym przyszła na świat w nieco bogatszej rodzinie. Ale nawet wtedy większość decyzji podejmowałaby za mnie rodzina, czekałoby mnie aranżowane małżeństwo.

Tak czy inaczej, byłabym raczej zasobem do wykorzystania niż niezależną, samostanowiącą istotą ludzką. Na prawa wyborcze musiałbym czekać jeszcze sto lat.

fot. Jon Tyson, CC0

fot. Jon Tyson, CC0

Jest XXI wiek, jesteśmy bogatsi i większości z nas żyje się lepiej. Nadal nasze możliwości zależą od tego, gdzie się urodziliśmy. Generalnie mamy się względnie dobrze. I od dziecka musimy wybierać: szkołę, zajęcia pozalekcyjne, znajomych, potem studia, pracę, partnera. Półki w sklepach uginają się od przeróżnych produktów, mamy w czym przebierać. Mogłoby się zdawać, że im więcej ludzi będzie miało większe możliwości, to świat będzie stawał się sprawiedliwszy, szczęśliwszy. A tu niespodzianka! Nierówności na świecie mają się dobrze, mamy epidemię depresji, jesteśmy u progu ekologicznej katastrofy, a prezydentami światowych mocarstw zostają pajace i populiści.

Każda zakupiona paczka papierosów to zarobek dla koncernu tytoniowego, a każdy hamburger to śmierć krowy i olbrzymi ślad wodny. Więc może jednak tofu. Czy kupować ubrania w śmieciówkach czy tylko takie z bio lnu? A może second handy? Na kogo głosować, gdy nasze skrzynki zasypują ulotki wyborcze, a wszyscy dużo obiecują? Jakie gazety czytać? Co właściwie jest zgodne z konstytucją?

Jak być odpowiedzialną obywatelką, odpowiedzialną konsumentką, a przy tym nie zwariować? Komu wierzyć? Jak się kochać? Jak się bawić? Gdzie pracować? Ile zarabiać? Co poświęcać a co zyskiwać?

Nasi przodkowie nie mieli tylu alternatyw.

Staram się wybierać jak najlepiej, dla siebie, dla innych, dla świata, dla planety. Cały czas czuję presję i odpowiedzialność. To nie jest łatwe. I nie wiem, czy wybieram dobrze. Ciągle się uczę. Najważniejsze, by w tym wszystkim nie zatracić siebie, nie stać się zbyt neurotyczną, radykalną. Umieć odpuścić.

Katarzyna Durajska

Katarzyna Durajska

Etnolożka, lokalna aktywista, copywriterka. Wierzy w odwagę, wrażliwość i siostrzeństwo. Kolekcjonuje filiżanki.

Komentarze